czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 19

-Lucy?-różowowłosy chłopak wszedł do mieszkania przyjaciółki przez uchylone okno.
Nigdzie nie widział blondwłosej dziewczyny, a dzięki węchowi wiedział, że znajduje się ona w domu. Wszedł do pokoju i zamknął za sobą okno.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i bez zastanowienia wparował do łazienki. Od razu znalazł się przy Lucy, która siedziała na podłodze pod zlewem. Była cała zalana łzami i bez słowa patrzyła się przed siebie nawet go nie zauważając.
-Oj Lucy?-chłopaka szturchnął dziewczynę w ramie nie wiedząc co jej jest.
Niestety ona nie reagowała, zachowywała się jakby była w transie. Cały czas patrzyła przed siebie. I dopiero teraz zauważył, że czekoladowy ciepły brąz, zmienił się w zimny, pusty błękit.
Przeklną pod nosem i biorąc blondynkę na ręce wyszedł z łazienki i położył ja na łóżku. Cały czas miała szeroko otwarte oczy, z których ciekły łzy. Oddech miała przyspieszony i  dokładnie słyszał głośne i szybkie bicie jej serca. Pobiegł szybko do kuchni i wrócił z miską zimnej wody i kawałkiem materiału, który zmoczył, wykręcił i przyłożył do czoła dziewczyny. Nie budził jej z tego dziwnego transu, gdyż miał przeczucie, że nic się jej nie stanie.I miał rację po kilku minutach jej oddech się unormował, serce przestało walić jak szalone a, kolor oczu zmieniał się z powrotem na ciepły, czekoladowy brąz.
-Yo Lucy.-uśmiechnął się do niej gdy tylko zwróciła ku niemu swój wzrok.
Na początku była zdezorientowana ale po kilku sekundach także się uśmiechnęła, a mu prawie serce wypadło z piersi widząc ten piękny uśmiech, który tak uwielbiał.
-Cześć Natsu. Co tu robisz?-dziewczyna kompletnie olała to, że jeszcze przed chwilą zwijała się na płytkach w łazience i zaakceptowała fakt, że leży we własnym łóżku, z okładem na czole i Natsu trzyma ją za dłoń.
-Wróciłem z misji i przyszedłem cię odwiedzić, a po za tym mam ci dużo do powiedzenia.-uśmiechnął się do niej, jednak głos miał poważny co trochę wystraszyło dziewczynę.
Nagle zerwała się na równe nogi przypominając sobie coś ważnego i o mało nie zabijając tym Natsu
-Góry Północne! Muszę tam jechać!
-Po co?- spytał chłopak patrząc dziwnym wzrokiem na biegającą i w pośpiechu pakującą się dziewczynę.
-Najprawdopodobniej właśnie tam jest jeden z Kluczy, które chcę zdobyć.-wyjaśniła mu lecz nie powiedziała skąd to wie.
No bo co miała mu powiedzieć?
"Hej Natsu. Jadę w góry bo głos w mojej głowie, który o mało nie rozsadził mi czaszki tak powiedział... A i żeby znaleźć ten klucz muszę wiedzieć do kogo ten głos należy. Fajnie nie?"
-Lucy Byłem w twoim starym domu.-powiedział Natsu patrząc przez okno,a  blondynka wypuściła z rąk koszulkę, którą chciała schować do walizki.
-Po co?-spytała dziwnie pustym i pozbawionym emocji głosem
-Dziadziuś wysłał nas tam, żebyśmy zbadali cała okolicę. Znaleźliśmy kilka interesujących rzeczy dotyczących Ciebie i Twojej rodziny.-mówił spokojnie nawet na nią nie patrząc. Bał się jej reakcji.
Dziewczyna ze spuszczoną głową usiadła obok niego na łóżku, a on bezwiednie złapał ją za rękę i do siebie przytulił. Nie opierała się, po prostu dała się przytulić. Gdyby to była inna sytuacja, a Dragnieel nie wspomniałby o jej przeszłości, pewnie skakała by ze szczęścia z wielkimi rumieńcami, że właśnie ten chłopak ją przytulił... ale to nie była taka sytuacja. A ona sama czuła się jakby ktoś strzelił jej w twarz za nic.
-Czego się dowiedzieliście?-spytała szeptem.
-Dziadziuś zabronił mówić, ale ja uważam, że skoro to dotyczy ciebie to powinnaś wiedzieć.-poczuł jak skinęła głową i wtuliła się w niego jeszcze bardziej.-Na początku znaleźliśmy wielki krater w środku lasu, gdzieś tak 3 kilometry od posiadłości. Najprawdopodobniej spowodował go wielki wybuch mocy magicznej.-zamarła na chwilę przypominając sobie miejsce w lesie, gdzie zamordowali jej matkę.-Najdziwniejsze było to, że cały czas odczuwałem Twoją magię. Tak jakbyś chwilę przed nami tam była i jej używała. Posiadłość to jedna wielka ruina. Zniszczona przez pożar. Ale udało nam się znaleźć kilka przydatnych rzeczy, w tym dziennik Twojej matki i jakieś bardzo stare dokumenty w obcym i dziwnym języku. Wszystko ma dziadziuś u siebie w gabinecie. Ja znalazłem to.-podał jej złożoną na pół fotografię. Odsunęła się od niego i wzięła ją do ręki, po spojrzeniu na zdjęcie uśmiechnęła się lekko.
Zdjęcie było lekko zniszczone i podpalone ale dokładnie było widać, dwójkę dorosłych i dziecko. 
Jej ojca, jej matkę i jej o dużo młodsza wersję.
-Miałam wtedy 4 lata.-wyszeptała cicho.
-Lucy opowiesz mi wszystko?-spytał patrząc prosto w jej oczy, które raz miały brązowy, a raz niebieski kolor. Kolor zmieniał się bardzo szybko, ale mimo to za każdym razem jej oczy były wypełnione smutkiem.
-To dłuższa historia Natsu. I wcale nie jest kolorowa, ani nie kończy się happy endem.-odpowiedziała wstając i idąc do kuchni. Chłopak ruszył za nią. 
Nastawiła wodę i zalała 2 herbaty. Zaniosła je do salonu i usiadła wygonie w fotelu, a na przeciwko niej różowowłosy, cały czas uważniej ją obserwujący. 
-Kiedy byłam mała bardzo często zdarzały mi się wybuchy złości. Uspokoić potrafiła mnie tylko matka. Z ojcem miałam słabszy kontakt, ale nie narzekałam. Oboje ich kochałam i wiedziałam, że oni kochają mnie. Byli dla mnie najważniejsi na świecie. A moim światem była posiadłość w której mieszkaliśmy i wszystko co się w około niej znajdywało. Małe dziecko, mały świat. Ojciec był jakąś szychą i mieliśmy dzięki temu spory majątek. Matka była panią domu, że tak się wyrażę. Zajmowała się ogrodem, czasami gotowała. Wychowywała mnie i uczyła wszystkiego. Była magiem. Po niej odziedziczyłam Gwiezdną Magię i miłość do duchów. Niestety byłam w tym kiepska i potrafiłam przyzwać tylko jednego ducha i to tylko na jakieś kilka minut. Ale mimo to byłam szczęśliwa.
Dzięki uwadze matki i duchów, które przywoływała, by się ze mną bawiły nie byłam samotna. Całe moje dotychczasowe życie wyglądało na zbyt idealne. Może i żyłam jak królewna ale byłam kumatym dzieckiem, dlatego wiedziałam, że coś było nie tak. Gdy jacyś obcy ludzie przyjeżdżali robić interesy z moim ojcem, matka zawsze zamykała mnie w pokoju i widocznie się czegoś bała. Kilka razy odwiedzili nas także przedstawiciele Rady Magicznej. Jako początkujący mag musiałam zostać przedstawiona tym typom. Pamiętam jak się bałam. Nie przepadałam za obcymi. Do tej pory tak mam, że gdy jestem w towarzystwie obcych ludzi zaczynam panikować. Wracając do tego co się wtedy działo... Pewnego dnia w posiadłości wybuchł pożar... okazało się, że ogień został podłożony specjalnie po to by wyciągnąć wszystkich z budynku. Na moich oczach jacyś obcy ludzie mordowali cała służbę. Ojciec chcąc obronić mnie i matkę... zginął. Razem z matką uciekłyśmy do lasu... niestety znaleźli nas. Zabili ją. A ja to wszystko widziałam. Nic nie mogłam zrobić. Płakałam, wrzeszczałam i nagle straciłam panowanie nad magiczną mocą. Pamiętam tylko kulę energii i wielki wybuch. Później jakoś udało mi się uciec. Przez przypadek trafiłam na mistrza i Laxusa, którzy jechali do nas w odwiedziny. Nasze rodziny się przyjaźniły więc Laxusa znam praktycznie od zawsze. Tak zaczęła się moja podróż, treningi i ucieczka przed wszystkim co mnie spotkało. Trenowałam z mistrzem i Laxusem... co wierz mi do najprzyjemniejszych rzeczy nie należało. Ale dzięki temu przez chwilę mogłam zapomnieć co mnie spotkało i poprawić swoje zdolności. Gdy trochę podrosłam zaczęłam podróżować sama, obiecując, że kiedyś tam odwiedzę ich w Magnolii. Kilkanaście razy w czasie mojej wędrówki musiałam stawiać się w Radzie Magicznej na przesłuchaniach. Zadawali dziwne pytania. Pytali o moją matkę, babkę i tak dalej. Nie odpowiadałam bo nie wiedziałam o co im chodzi. A nawet jak znałam odpowiedź na pytanie to instynktownie nie mówiłam całej prawdy. Te przesłuchania zawsze kończyły się tak samo. Wyrazami współczucia i obietnica, że znajda sprawcę odpowiedzialnego za śmierć moich rodziców. Sama się tego dowiedziałam. Nie było ciężko. Ludzie odpowiedzialni za atak na moja rodzinę byli wyznawcami Zerefa. Chorzy psychicznie ludzie, którzy za wszelką cenę chcieli go uwolnić. Później poznałam Ciebie i tak trafiłam do Fairy Tail. Ostatnio Rada znowu mnie wezwała... ale tym razem było zupełnie inaczej. Wparowali do mnie do domu i siłą tam zawlekli. Trafiłam do lochów. Traktowali mnie jak zło wcielone. Widocznie się mnie bali, a ja nie wiedziałam dlaczego tak jest. Rada znowu mnie przesłuchiwała... te same pytania, te same odpowiedzi. Nic nowego.... No oprócz tego, że najprawdopodobniej już dano przestali się interesować śmiercią moich rodziców i wszystkich z mojej posiadłości. Nienawidzę ich wszystkich.-warknęła popijając herbatę.-Wiesz co jest najdziwniejsze? Z jakieś przyczyny ból rozsadza mi czaszkę, oczy zmieniają kolor, słyszę szepty i krzyki w głowie. Ewidentnie coś jest ze mną nie tak, a ja nie wiem nawet co o takiego. Ludzie, którzy mają powiązania z wyznawcami Zerefa od zawsze podążali moim śladem. Ewidentnie jestem im potrzebna.-skończyła opowiadać. Większość słów wypowiadała obojętnie. Wahała się tylko przy opowiadaniu o morderstwie rodziców. Cały czas patrzyła się w splecione dłonie i nie podnosiła wzroku. 
Chłopak podszedł do niej i chwycił za ramiona. Wstała ale nadal nie patrzyła na niego. 
Przytulił ją mocno na co ona odwzajemniła uścisk ze łzami w oczach. 
-To nie wszystko prawda Lucy?-spytał mimo, że był tego pewny. 
-Jestem w stanie otworzyć Bramę do Podziemi. Jak się okazało moja pra pra babka ... a może jeszcze jedno pra... sama nie wiem... zapieczętowała moc Zerefa. Brakuje mi jednego klucza by móc otwierać większość Bram. I to właśnie głos w mojej głowie powiedział, że drugi platynowy klucz znajduje się w Górach Północnych. A znajdę go gdy dowiem się kim jest osoba, która do mnie mówi. Dziwne jest też to, że ten głos karze mi otworzyć Bramę do Podziemi.-wyszeptała wiedząc, że Natsu i tak ją usłyszy.
Chłopak odsunął ją od siebie i uśmiechnął się wycierając z policzków jej łzy.
-Wiesz, zawsze możesz na mnie liczyć. Nieważne co by się działo, ja cię ochronię.-uśmiechnęła się lekko do niego, a oczy pozostały koloru czekoladowego.
-Dziękuję Natsu.-dziewczyna pocałowała chłopaka w policzek i odsunęła się od niego wynosząc puste już szklanki do kuchni




-Szefie.
-Czego się dowiedziałeś?
-Brakuje jej jednego klucza, który najprawdopodobniej jest w Górach Północnych.
-Coś jeszcze?
-Tak. Jest świadoma tego, że będzie w stanie otworzyć Bramę do Podziemi.
-Nareszcie! Niedługo nasz Pan odzyska całą swoją moc! I nic nas już wtedy nie powstrzyma!





----------
Rozdział taki sobie. Wzięło mnie na krótkie wytłumaczenie historii Lucynki... oczywiście nie całej bo kilka niespodzianek musi być ^^

Z racji tego, że na weekend będę na konwencie i nie będę miała czasu by dodać rozdział dodałam go dzisiaj. Jest z deka niedopracowany i bardzo za to przepraszam. Jeżeli macie jakieś zastrzeżenia czy coś to piszcie... wierzcie mi to bardzo pomoże przy dalszym pisaniu :) 


Tak więc...( chodź nie powinnam zaczynać tak zdania :P) do następnej notki, która pojawi się po Watconie  :*




piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 18

Z pamiętnika Lucy...

Minęły dwa dni od kiedy się obudziłam i wyszłam ze skrzydła medycznego.
Większość członków gildii skakała wokół mnie jakbym była  śmiertelnie chora i na każdym kroku potrzebowała pomocy.
Błąd!
Czuję się dobrze... No może fizycznie dobrze... bo z psychiką nie za bardzo sobie teraz radzę.
Nie potrzebuję ciągłej troski od innych.
Tym co jest mi potrzebne to porządny "kop w dupę" by się ocknąć i iść dalej. 
Niestety dla mnie ... nikt nie chce mi takiego "kopa" sprzedać.
Denerwowałam się samą obecnością innych ludzi, chcących  pogadać i zupełnie przypadkiem powiedzieć kilka milutkich słów.
W końcu  tak bardzo tego potrzebuję.
Rozumiecie czym jest sarkazm? Prawda?
Najgorsze jest to, że nie ma przy mnie Natsu... głupio to zabrzmi ale humor by mi się od razu poprawił gdybym go zobaczyła. I pewnie tego upragnionego "kopa w dupę" też bym dostała.
Niestety. Tego głąba nie ma. Razem z Lexusem i Gajellem poszedł na misję.
Natsu, Gajeel i Laxus!!!
Grzałka, Blaszak i Iskierka!!!
Czy świnie zaczęły latać?!
Czy w Magnolii buszowała gdzieś sobie właśnie różowa świnia ze skrzydłami?
Coś jest nie tak... tylko do cholery jeszcze nie wiem co!
I niech ta głowa w końcu przestanie mnie boleć!!!!


.
.
.
Jak zwykle denerwowała go obecność tych dwóch idiotów. Co jakiś czas robił kilka większych oddechów by się uspokoić i przez przypadek (ta jasne... "przypadek" :p dop aut) nie zrobić im żadnej krzywdy.
Gdy tylko Lucy się obudziła dwa dni temu dziadek wysłał go do starej posiadłości Heartfiliów wraz z Dragneelem i Redfoxem. Jak zwykle szedł z buta na misje i cieszył się w duchu, że miał tylko lekką chorobę lokomocyjną w porównaniu do tych dwóch debili idących za nim i o coś się kłócących.  Żyłka na jego czole zaczęła niebezpiecznie pulsować gdy nagle tamci dwaj ucichli. Odwrócił się do nich chcąc z ciekawości zobaczyć dlaczego ucichli.
Obaj wpatrywali się w tę samą stronę ze skupieniem i poddenerwowaniem. Wytężył węch i słuch
( o ile można wytężyć węch... ale wiecie to Laxus... on to umie ^^ dop aut )
i także stanął ja wryty. Cała trójka bez słowa ruszyła w tamtym kierunku.

.
.
.
-Wszystko już gotowe.-oznajmił mężczyzna w całości okryty płaszczem z kapturem.
-Za niedługo możemy zacząć realizacje naszego planu.-usłyszał odpowiedź dochodzącą z lacrimy komunikacyjnej.
-Co mamy zrobić z Heartfilią?
-Nadal obserwować i nie ujawniać się przez najbliższy czas.
-Tak jest!

.
.
.
To co zobaczyli gdy dobiegli na miejsce mocno ich zdziwiło.
W środku lasu gdzieś tak 3 kilometry od starego domu Lucy znajdował się szeroki na kilka metrów krater. Wokoło niego suche drzewa były wyrwane z korzeniami z ziemi. Wszystko wyglądało jakby kiedyś toczyła się tu dziwna walka, która pozbawiła życia wszystko na około. Najdziwniejsze było to, że wokół roznosił się specyficzny zapach, który cała trójka dobrze znała. Zapach czekolady wymieszany z zapachem lilii. A tylko jedna osoba tak pachniała. Zaczeli się zastanawiać co stało się w tym miejscu te kilka lat temu i dlaczego do tej pory zapach Lucy jeszcze nie zniknął.
Po rozejrzeniu się i dokładnym sprawdzeniu terenu ruszyli do opuszczonego domu 3 kilometry na zachód od tego miejsca.
.
.
.
Ledwo weszła do siebie do mieszkania. Zamknęła drzwi i ruszyła w kierunku łazienki. Ból w głowie nasilał się z każdym krokiem. Tym razem towarzyszył mu cichy szept, którego się panicznie bała. Był zbyt niewyraźny by mogła go zrozumieć ale czuła jak wszystkie włosy stają jej dęba, a wnętrzności skręcają się z przerażenia. Bała się. Koszmarnie się bała, gdyż wiedziała że to szept osoby, która spotkała we śnie. Przemyła twarz lodowatą wodą lecz nic to nie dało. Ból ne zniknął a szept stawał się coraz głośniejszy. Spojrzała w lustro i zobaczyła wystraszoną blada jak trup blondynke z pustymi niebieskimi oczyma.
Wrzasnęła wystraszona gdy szept przeszedł w głośny krzyk.
"Otwórz Bramę!"
-Nie mogę... zostaw mnie... nie mogę jej otworzyć.-łkała skulona na podłodze pod zlewem.
"Otwórz ją!"
-Nie mogę.
"Otwórz!"
Krzyk w jej głowie rozsadzał czaszkę od środka, dodatkowo oczy niezmiernie ją paliły, płuca ledwo nadążały łapać powietrze, a serce boleśnie obijało się o żebra.
-Brakuje mi ... jednego klucza-wyszeptała cały czas łkając i ściskając głowę dłońmi.
Nagle ból przeszedł. I ten w głowie i ten w oczach.
Krzyk zmienił się w spokojny, kojący głos.
"Jest w Północnych Górach. Ten klucz tam jest. A zdobędziesz go tylko wtedy gdy dowiesz się kim jestem."

.
.
.
-Co znaleźliście?-spytał staruszek patrząc na trójkę swoich podopiecznych.
-Tu masz wszystko .-Blondyn rzucił grubą teczkę na biurko swojego dziadka.
-Gdzie jest Lucy?-spytał różowowłosy chłopak przestępując z nogi na nogę i patrząc wprost w oczy mistrza.
-Od kilku dni jest u siebie w domu. Nie przychodzi do gildii.-powiedział staruszek przeglądając owe teczkę ze zdziwieniem.-To wszystko?-spytał nadal patrząc na leżące już na biurku rozsypane zdjęcia i dokumenty.
-Nie do końca...-zaczął czarnowłosy ale przerwał mu niższy od niego Natsu.
-Wszędzie był zapach Lucy. I cały teren wokół jej domu i miejsca z kraterem był przesycony jej magią.
-Laxus zostań. Wy możecie juz iść. Nikomu nie mówcie gdzie byliście i czego się dowiedzieliści.-pwoiedział staruszek, a dwójka młodych smoczych zabójców wyleciała z pomieszczenia w pośpiechu.
Gajeel pobiegł do Liliego, którego zostawił u Levi, a Natsu ruszył w kierunku domu przyjaciółki.
"Na pewno nie będę przed nią ukrywał tego co się tam dowiedziałem"






------------------------ ***------------------------------
W końcu!!!!! Napisałam. Idealnie to nie wyszło.
Jak zwykle T.T
Ale mam nadzieję, że się spodobało ^^

Od dzisiaj mam dużo więcej czasu na pisanie...
No wyjątek będzie za tydzień gdy pojadę na Watcon ^^ 
Ale albo przed konwentem albo od razy po dodam kolejny rozdział, który już zaczęłam pisać :D


Chciałam Was kochani jeszcze poinformować o zmianie numeru GG.
Tak więc śmiało możecie pisać na numer podany w "Kontakt ze mną^^".

Do następnej notki :*




czwartek, 18 czerwca 2015

Informacja :D

Hej hej... i znowu muszę Was przepraszać za tak długą nieobecność... ale jest  dla mnie nadzieja...... jeszcze ^^
Jutro mam ostatni egzamin (oczywiście poprawkowy ;/), więc jak go zdam to od soboty mam już wakacje, aż do października :p
Rozdział 18 jest już w większej części napisany. Jeszcze tylko małe poprawki i jakieś wyjaśnienia w historii i mogę dodawać ^^
Tak więc... rozdział będzie jutro... no ewentualnie w sobotę ;D

Miłego dnia kochani :*****