niedziela, 6 października 2013

Rodział 3

-Mówiłem ci przyprowadziłeś diabła tylko że w ciele kobiety!-ryknął granatowłosy, a jego krzyk rozniusł się po całej gildii. -Jest tak samo szurnięta jak Erza- dodał już spokojnie lecz nadal jego słowa było słychać już w całej gildii.
Nagle słychać szybkie kroki dwóch osób które idą w ich stronę.
-Nara!-krzyknął Natsu i wyskoczył jak poparzony z pod stołu i schował się za barem.
Dwaj pozostali nie zdążyli zareagować kiedy stół pod którym do tej pory się chowali został podniesiony i roztrzaskany na miliony kawałeczków przez blondynkę, która rzuciła nim w ścianę.
Przerażeni chłopcy zaczęli błagać blondynkę o przebaczenie gdy w tym samym momencie z tyłu zaszła ich czerwonowłosa kobieta w lśniącej zbroi z mieczami w ręce.
-Już ja wam pokażę kto jest szurnięty!-już chciała się rzucić na śmiertelnie wystraszonych chłopców gdy nagle przerwał jej donośny krzyk.
-Spooooookój!-po schodach schodził niski staruszek.
Blondynka patrzyła z ciekawością na tego człowieka
Już gdzieś go widziałam.-pomyslała.
Staruszek podszedł do niej i przyglądnął jej się całej od góry do dołu i wyszczerzył zęby w uśmiechu po czym dodał.
-Lucy! Jak ty wyrosłaś!-dziewczyna usiadła na podłodzę po czym krzyknęła już uśmiechnięta
-Wujek  Makarov!- na te słowa cała gildia oprzytomniała i wpatrywała się a to w blondynkę a to w mistrza.
-Lucy miałaś tu być wczoraj!-zdzielił dziewczynę w głowę.
-To nie moja wina!-oddała mu blondynka na co wszystkim opadły szczęki.-To przez niego!-wskazała na Natsu.
-NAAAAAATSUUUUU!- krzyknął mistrz, a ten już stał obok niego cały blady.
-Mistrzu spokojnie.-białowłosa dziewczyna podeszła do mistrza i poklepała go po głowie a ten od razu się uspokoił.
Wszedł na beczkę z winem i powiedział poważnie.
-Dzieciaczki moje to jest Lucy od dzisiaj jest nowym członkiem w naszej rodzinie.-wskazał na czerwona jak burak dziewczynę.
-No hej.- machnęła ręką blondwłosa na co wszyscy się do niej uśmiechnęli, nawet Erza która na początku nie była do niej przekonana od razu ją polubiła.
-Lucy skarbie ty zostań na dole i poczekaj. Erza, Gray, Natsu do mnie na górę.-po tych słowach uśmiechnął się do blondynki i pomaszerował na górę a za nim wywołana trójka magów.
Makaov usiadł wygodnie w wielkim fotelu a na przeciwko niego stali zaciekawieni przyjaciele.
-Mistrzu...-przerwała milczenie Erza.-Kim jest ta dziewczyna?
Zaciekawieni Natsu i Grey spojrzeli na staruszka, który miał bardzo poważną minę.
-To Lucy Heartfilia, córka mojego starego przyjaciela, który wraz z żoną i całą służba został brutalnie zamordowany na jej oczach.-przerwał na moment po czym już z uśmiechem dodał- Od dziś będziecie razem w drużynie. Waszym obowiązkiem będzie jej pilnować.
-Przed czym?-spytał ciekawy Grey.
-Nie przed czym ale przed kim.-poprawił go mistrz na co różowo i czerwono włosa otworzyli oczy ze zdziwienia.- Pozwólcie ze zacznę od początku. Spotkałem Lucy z jakieś kilka dni po tragicznej śmierci jej rodziców. Wpadła na mnie jak uciekała przed jakimiś ludźmi. Widzicie właśnie jechałem do rodziny Heartfiliów w odwiedziny i nie miałem pojecia co sie stało ale widząc Lucy od razu jej pomogłem.
-Chyba raczej ja to zrobiłem bo ty nawet nogą nie ruszyłeś-wtrącił Laxus wchodząc do gabinetu dziadka i rozsiadając się wygodnie na fotelu.
-No tak. A więc dowiedzieliśmy się co się wydarzyło i wzięliśmy małą Lucy ze sobą. Przez kilka miesięcy trenowała z Laxusem.- trójka stojących magów wytrzeszczyła oczy. Nie mogli sobie wyobrazić Laxusa jako nauczyciela.
-Czego?-spytał Laxus zdenerwowany.-Nawet sobie nie zdajecie sprawy jaki jestem genialny.-powiedział z uśmieszkiem.
-Wracając do właściwego tematu. Po treningu chcieliśmy ją zabrać do Fairy Tail ale ona wolała zwiedzić najpierw trochę świata. Od tamtej pory jej nie widziałem, czasami przysyłała tylko listy z różnych miejsc.
-Staruszku nie opowiadaj jej całej historii tylko przejdź do rzeczy-wtrącił już trochę zniecierpliwiony Laxus.
-No dobrze, dobrze. A więc Lucy jej bardzo silna ale od kilku lat co dwa dni zmienia miejsce zamieszkania, boi się że jeżeli zostanie w jednym miejscu na dłużej "oni" ją znajdą.
-"Oni"? Czyli kto?-spytała czerwonowłosa.
-Nie wiem. Nie powiedziała mi. A właśnie Natsu, co takiego się wydarzyło wczoraj jak spotkałeś Lucy?
-Hahhahahhahah- różowowłosy zaczął się śmiać nerwowo za co od razu dostał w łeb od Erzy.-A więc ... trochę mnie poniosło przy zadaniu jakie mi dziadziuś wyznaczył.
-Jak cię poniosło?! Miałeś tylko iść kupić kilka rzeczy!
-No i jak kupowałem te rzeczy to jakimś cudem wdałem się w bójkę z tym białowłosym typem i jego kumplami z tej nowej gildii na drugim końcu miasta. I jakoś tak wyszło że ich było ze 100 a ja byłem jeden i na dodatek byłem strasznie głooooodny i jakoś tak wyszło, że jak leciałem to wbiłem się w ścianę domu panny Martinez gdzie stała ta dziewczyna. Nie pamiętam więcej bo ten idiota Renji mnie znokautował. A obudziłem się na polanie w lesie,  miałem opatrzone rany i obok mnie leżała ta dziewczyna, jak się obudziła to dziwnie się zachowywała a jak chciałem do niej podejść to mi przywaliła i uciekła. No to ja za nią i ona jakmś cudem wpadła do tego krateru który został po tym jak Erza się wkurzyła na treningu ze mną. Zemdlała i przyniosłem ją tutaj. Resztę już wiecie.-Natsu to wszystko powiedział na jednym wdechu więc wszyscy zebrani nie wiele zrozumieli. Ale nie dopytywali się niczego więcej.
-Dobrze. Erza zaprowadź później Lucy do mieszkania. Tu masz adres.-wręczył jej karteczkę z adresem
-Ale dlaczego nie bedzie mieszkać w internacie tak jak reszta dziewczyn?-spytała czerwonowłosa.
-Nie jest przyzwyczajona do mieszkania z kilkoma osobami.
-Rozumiem. To wszystko?
-Tak możecie iść.
Na co trójka magów ukłoniła sie i wyszła z gabinetu.
-Staruszku, czy ty wiesz co robisz? Ta dziewczyna jest wybrańcem.
-Spokojnie Laxus. Wszystko będzie dobrze.-powiedział strauszek bardziej uspakajając siebie niż wnuka.


sobota, 5 października 2013

Rozdział 2

Różowowłosy wstał i przeciągnął się kilka razy, już miał wstać i wracać do domu gdy ujrzał śpiącą postać tuż obok siebie. Rozpoznał jej zapach i wiedział że to ona go wczoraj uratowała.
Uważnie się jej przyglądał gdy nagle dziewczyna złapał się za głowę i przycisnęła ją do kolan.
Po chwili spojrzała na niego przerażonym wzrokiem, wstała, pozbierała swoje rzeczy i wrzuciła je do ognia. Chłopak zaczął pałaszować swoje ulubione danie (taaaak płomyczki są mniamuśne:p), a gdy skończył chciał podejść do dziewczyny i jej podziękować za pomoc lecz gdy podszedł ta cofnęła się i przyjęła pozycję obronną. Zdziwiony palnął bez namysłu:
-Spokojnieeee. Nic cie przecież nie zrobię.
I zrobił krok na przód co okazało się wielkim błędem gdyż został w mgnieniu oka powalony na ziemię i nim się obejrzał dziewczyna zniknęła wśród drzew.
Wstał, otrzepał się i spokojnie szedł w jej kierunku, wiedział gdzie iść bo doskonale wyczuwał jej zapach, któremu nie mógł się oprzeć. Szedł kilka minut gdy zobaczył jak dziewczyna wpada do wielkiego dołu. Podbiegł do niego i zobaczył ją mdlejącą. Bez zastanowienia wskoczył, wziął dziewczynę na ręce, wyskoczył z tego dołu i popędził do miasta ile sił w nogach. Stanął przed wejściem do wielkiego budynku i wyważył drzwi z buta, wszyscy zebrani w środku umilkli na widok chłopca trzymającego ranną osobę.
-Wendy! Do skrzydła szpitalnego! -krzyknął chłopak sam kierując się w jego stronę.
Położył dziewczynę na łóżku i spojrzał na wchodzącą pospiesznie do pokoju małą niebieskowłosą dziewczynkę.
-Co się stało?!-spytała bardzo ciekawa tego co wydarzyło się tej osobie.
-Spadła na sam dół tej wielkiej dziury która została po moim treningu z Erzą.- powiedział chłopak.-Wendy pomóż jej.
-Dobrze. Ale najpierw trzeba ściągnąć jej ten płaszcz.-mówiąc to odpięła guziki w płaszczu i ściągnęła kaptur.
Teraz na łóżku leżała piękna, szczupła blondwłosa dziewczyna z wielkim biustem. Ubrana w krótką jeansową spódniczkę i obcisłą biało niebieska bluzkę z dość dużym dekoltem.
-Wooow.-tyle miała do powiedzenia Wendy kiedy przyjrzała się dokładnie blondynce. Była to pierwsza tak piękna osoba jaką Wendy widziała podczas swojego pobytu w tym mieście. Podniosła głowę by spytać swojego przyjaciela o więcej szczegółów gdy zobaczyła go wpatrującego się uważnie w nieprzytomną dziewczynę. Od razu przyłożyła swoje małe rączki do brzucha dziewczyny wokół której teraz unosiła się niebieska poświata. Minutę później skończyła ją leczyć.
-Skończyłam. Obudzi się za kilka minut.-po tych słowach wyszła.
Różowowłosy  czekając aż dziewczyna się obudzi usiadł na krześle obok łóżka blondynki i po kilku chwilach sam zasnął.




Obudziły go głośniejsze niż zwykle krzyki w gildii. Otworzył oczy i zobaczył że blondynki nie ma.
Nagle do pomieszczenia wleciał niebieski kotek i wtulił się w chłopca.
-Na. Na. Natsuuu-rpzpłakał się
-Co się stało Happy?
-Ta dziewczyna...-spojrzał na przyjaciela który miał wypisane przerażenie w oczach. Myślał że stało się jej coś strasznego
-Mów Happy!-uniusł kota i spojrzał mu w oczy
-Ta dziewczyna roznosi właśnie całą gildię!!!-wydarł się Happy na co Natsu od razu popędził do głównego pomieszczenia i zatrzymał się na schodach bo nie mógł uwierzyć w to co widzi.
Blondwłosa dziewczyna stała na stole wraz z Erzą i piorunowały się wzrokiem (dosłownie i w przenośni) a wokół leżeli półprzytomni i poobijani członkowie gildii.  Zszedł na dół lecz dziewczyny zajęte sobą go nawet nie zauważyły. Ktoś pociągnął go na ziemię i w ciągnął pod jeden z kilku jeszcze niepołamanych stołów.
-Debilu przyprowadziłeś tu diabła!-wykrzyczał na głos granatowłosy chłopak.
-Ale co się stało?-spytał różowowłosy przyjaciela
-Jakieś 3 minuty temu wyszła ze skrzydła szpitalnego i chciała wyjść z gildii ale ten idiota Gajeel chciał ją zatrzymać i się wkurzyła.
-Nie jestem idiotą, idioto-syknął czerwonooki chłopak o czarnych włosach.
-Moment... jak to się wkurzyła?! To ONA to wszystko zrobiła?-spytał z niedowierzaniem różowowłosy na co pozostała dwójka nerwowo przytaknęła-Ale jak ona to zrobiła?!
-Mówiłem ci przyprowadziłeś tu diabła tylko że w ciele kobiety!-ryknął granatowłosy.








========================================================================
No i koniec tego rozdziału.
Mam cichą nadzieję że się wam spodoba mimo że ja jestem mało zachwycona ale z pewnym czasem się jeszcze rozkręcę :D
Dzisiaj albo już jutro dodam kolejny rozdział ;p Buziaczki :*



Rozdział 1

Zatrzymała się dopiero na jednej z ulic i z zaciekawieniem przyglądała się ludziom, którzy uciekali w panice.
Ciekawe czego się tak boją? pomyślała i jak na zawołanie tuż przed jej twarzą przeleciał chłopak z różowymi włosami i wbił się w ścianę budynku obok. Dziewczyna instynktownie spojrzała w przeciwną stronę i zauważyła kilkudziesięciu magów idących w ich stronę.
-Uciekaj stąd!-krzyknął do niej różowo włosy chłopak.  Wstał i już chciał się rzucić na przeciwników gdy został uderzony w brzuch z pięści przez wysokiego białowłosego chłopaka, który wziął się nie wiadomo skąd. Spojrzał w kierunku zakapturzonej dziewczyny i powiedział z uśmiechem:
-Będzie dla ciebie lepiej gdy stąd szybko odejdziesz.
Na to dziewczyna tylko pogardliwie prychnęła czym owy chłopak bardzo się zdenerwował
-Ty mi grozisz?-spytała spokojnie ale i lekceważąco blondynka.
-Ja ci nie grożę. Ja cię tylko ostrzegam żebyś nie wchodziła nam w drogę.-odpowiedział już naprawdę zdenerwowany
-Cóż to wy stoicie mi na drodze- odpowiedziała i nim chłopak zdążył zauważyć że owa zakapturzona dziewczyna wyciągnęła w kierunku jego głowy nogę już odleciał na 5 metrów i wbił się w ścianę budynku na przeciwko i stracił przytomność. Spojrzała na resztę jego towarzyszy którzy teraz kipieli ze złości i patrzyli się na nią z rządzą mordu w oczach.
Ruszyli na nią wszyscy na raz. Ona spokojnie unikała ciosów i po pewnym czasie zatrzymała się 3 metry od całej tej grupy.
-Zabić ich!-wskazał na nią i na nieprzytomnego chłopaka białowłosy który już się podnosił z ziemi.
Niech to jest ich za dużo! Blondynka w mgnieniu oka złapała nieprzytomnego różowowłosego  chłopaka i co sił w nogach uciekła przed kipiącym ze złości tłumem. Jezu ile ten chłopak waży?! Dziewczyna dobiegła do polany na której wcześniej odpoczywała i ułożyła chłopaka pod jednym z drzew a sama usiadła zmęczona obok i zamknęła oczy. Po kilku sekundach je otworzyła i przyjrzała się jeszcze nieprzytomnemu chłopakowi. Był naprawdę przystojny. Różowe kosmyki włosów opadły mu na czoło, wyraz twarzy miał spokojny ale wyglądał tak jakby miał zaraz się obudzić. I faktycznie zaczął odzyskiwać przytomność. Przestraszona blondynka z nie wiadomych dla siebie przyczyn zdzieliła chłopakowi w głowę powodując że spowrotem stracił przytomność
Głupiaaa! Po co żeś mu przyłożyła?! skarciła samą siebie w myślach. Wstała, otrzepała się z kurzu i rozpaliła ognisko, wyciągnęła koc z torby którą przed odpoczynkiem tutaj schowała w krzakach.
Było już bardzo późno, dziewczyna dorzuciła drewna do ogniska i usiadła wygodnie obok chłopaka którego wcześniej przykryła kocem i opatrzyła bo miał kilka zadrapań. Patrząc na niebo pełne gwiazd uśmiechnęła się pod nosem i zasnęła.
Śnił się jej jak zwykle ten sam okropny sen... a w zasadzie to nie był sen tylko samo wspomnienie.
"Bawiła się razem z pokojówkami na dworze gdy nie wiadomo kiedy była cała zadrapana, wokoło było pełno krwi, wszystkie opiekunki były martwe a ona podnosząc się z ziemi cała obolała ujrzała martwych rodziców"- obudziła się z krzykiem cała zalana potem. Złapała się za głowę i oparła na kolanach. Gdy się opanowała zauważyła różowowłosego chłopaka który siedząc naprzeciwko niej bacznie się jej przyglądał. Zaciągnęła kaptur jeszcze bardziej na oczy i podniosła się z ziemi. Chłopak nadal śledząc jej każdy ruch bacznie się jej przyglądał. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i rzuciła do jeszcze tlącego się ogniska.
Nigdy nie zostawiała po sobie niczego. Niczego ze sobą nie brała. To co było jej w danym momencie potrzebne kupowała a następnie po jednorazowym użyciu paliła. Żyła tak od 5 lat. Musiała się ukrywać i uciekać, nie mogła sobie pozwolić na zatrzymanie nawet najmniejszego bagażu który przeszkodził by jej w ucieczce albo walce.
Spojrzała znowu na różowowłosego i stanęła jak wryta. Nie wierzyła w to co widzi. Zajadał sobie ogień z ogniska. Tak po prostu sobie go jadł. Gdy skończył blondynka nadal gapiła się w niego ze zdziwieniem w oczach. W tym samym momencie chłopak wstał i podszedł na niebezpiecznie bliska odległość. Blondynka mimowolnie ustawiła się w pozycji obronnej. Na co chłopak rozbawionym głosem powiedział szeroko się uśmiechająć.
-Spokojnieeee. Nic cie przecież nie zrobię.-powiedział po czym zbliżył się znowy na co blondynka szybkim ruchem powaliła go na ziemię i najszybciej jak potrafiła wbiegła w las zostawiając różowowłosego za sobą.
Głupia dlaczego uciekasz?! myślała przez cały czas biegnąc przed siebie.
Nie zauważyła wielkiej dziury do której raptownie wpadła. Wstała z ziemi i złapała się za bolący bok. Poczuła ciepłą, kleistą ciecz, poczuła ten okropny zapach i spojrzała na ręce całe w krwi i automatycznie straciła przytomność.




Prolog

(Od razu przepraszaaaaam za wszystkie błędy i za wszystko co wyda wam się dziwne.
Mam wielką prośbę. Jeżeli komuś coś się nie spodoba lub będzie miał jakieś uwagi niech śmiało pisze.)


Na polanie wśród kwiatów i wysokiej trawy leżała piękna, młoda dziewczyna. Czuła jak delikatny wietrzyk bawi się jej blond włosami i rozwiewa je na wszystkie strony. Uśmiechnęła się sama do siebie i swoimi oczami koloru czekolady spojrzała w teraz błękitne niebo. Miała bardzo dobry humor. Uwielbiała spokojne miejsca w których mogła odpocząć. I zapewne leżała by tak bardzo długo gdyby nie usłyszała donośnego krzyku, który wydobywał się zza lasu. Zrywając się na równe nogi w pośpiechu założyła długi czarny płaszcz i naciągnęła kaptur na głowę i w tym samym momencie już pędziła przez las w kierunku miasta z którego słychać było coraz głośniejsze krzyki.

Moi drodzy

Hej. 
Zanim dodam rozdział jeszcze raz chciałabym
 prosić o to abyście wyrażali śmiało swoje 
opinie na temat mojego opowiadania.
Dzięki wam i waszym uwagą będę 
miała możliwość poprawienia swoich
 licznych umiejętności pisarskich.


Miłego czytania. 

Endzi :*

Witam :*

Witam wszystkie Misiaczki odwiedzające mojego bloga ;p
 (buziaczki:*)
A więc jestem Angela ale każdy mówi mi Endzi.
Jest to mój pierwszy blog więc proszę was .... 
 BĄDŹCIE WYROZUMIALI. ;P