piątek, 21 października 2016

ZAWIESZONE

Tak bardzo Was przepraszam :(
Miałam pisać systematycznie ... obiecałam w końcu to robić.
Ale mam dość spory problem.
Otóż.. nie mam czasu :(
I to nie jest pierwsza lepsza wymówka.
Jestem na ostatnim semestrze studiów i zaczynam pisać pracę inżynierską. Dodatkowo dostałam w te wakacje pracę i z pracy jeżdżę na uczelnie albo odwrotnie :/
Praca laboranta i studia inżynierskie zabierają tak dużo czasu, że nie zostaje mi go za wiele na pisanie. Ale postaram się w prawie każdej wolnej chwili coś naskrobać i zlepić w ładny rozdział. 
Do tego czasu jestem zmuszona zawiesić opowiadanie :(
Jeszcze raz Bardzo Przepraszam tych wszystkich, którzy czekali na kolejną część.

Mam nadzieję, że mimo iż teraz nie będzie dodawane nic nowego to gdy tylko wrócę do pisania z chęcią powrócicie do czytania tych moich wypocin :D

Do następnego :*

niedziela, 31 lipca 2016

Tam gdzie Słońce nigdy nie zachodzi cz.2

Zastanawialiście się kiedyś nad sensem życia? 
Nad tym czy człowiek może odbić się gwałtownie od dna? 
Czy raczej zostaje tam przez bardzo długi czas, wspinając się krok po kroku ku szczytowi?
Ona właśnie teraz się nad tym zastanawiała. Powoli i mozolnie przemierzając korytarz, myślała nad sensem swojego istnienia. 
To nie tak, że dziewczyna chciała skończyć ze swoim życiem. Chciała raczej zrozumieć jak to się stało, że jej życie diametralnie się tak zmieniło.
Zatrzymała się pod drzwiami do mieszkania i uprzednio otwierając je kluczem schowanym pod wycieraczką, weszła do środka i od razu zamknęła za sobą drzwi na dwa spusty.  Zrzuciła mokre i brudne ubrania po czym rzuciła je w kąt przedpokoju, dorzucając do nich upaprane i przemoknięte buty. Naga ruszyła przez mieszanie nawet nie włączając światła. Bez problemu doszła do łazienki i dopiero wtedy zapaliła małą żarówkę nad lustrem. Napuściła ciepłej wody do wielkiej wanny i wlała do niej jakieś aromatyczne płyny, które ostatnio dostała od przyjaciółki. Weszła powoli do wody i rozłożyła się wygodnie podpierając głowę o krawędź wanny. Zamknęła oczy i wstrzymała oddech po czym powoli zjechała głową tak by znalazła się pod wodą. Lubiła to uczucie kompletnej ciszy jakie jej wtedy towarzyszyło. W wannie myślało jej się najlepiej i mogła się też odprężyć. Wynurzyła się powoli i otworzyła oczy. Cicho westchnęła i z powrotem oparła się wygodnie tak by mogła patrzeć na biały sufit. 
Dzisiejsza wizyta na cmentarzu pomogła jej zrzucić niewidzialny ciężar z ramion ale napędziła jej również stracha. Gdy wracała już czuła na sobie czyjś wzrok, który dość długo jej towarzyszył. Uczucie wypalanej w plecach dziury zniknęło gdy tylko wyszła z terenu cmentarza kierując się do mieszkania. 
Gdyby tylko problemy znikały tak szybko, byłaby całkowicie zadowolona. Niestety życie to nie bajka, z czego zdała sobie sprawę już dawno, dawno temu. 
Problemy nie znikną, trzeba je rozwiązać samemu, a ona nie miała siły by nawet o tym myśleć. Bo w końcu jak można wydostać się z takiego bagna w jakie wpadła przez własnego ojca i byłego już narzeczonego. 
Gdzieś w mieszkaniu rozbrzmiała cicha melodia, po sekundzie przeradzając się w jej ulubiony kawałek rockowy.  Warknęła na osobę, która zaczęła dzwonić do niej w środku nocy ale nie wstałaby odebrać telefon. Zamiast tego porządnie umyła włosy i całe ciało. Zanurkowała jeszcze raz by pozbyć się z siebie piany po czym powoli wyszła z wanny. Delikatnie otarła się białym ręcznikiem i rzuciła go do koszyka z brudnym praniem. Nie przejmując się chociażby koszulką do spania, naga wyszła z łazienki i zniknęła w sypialni zakopując się w ciepłej pościeli po czym praktycznie od razu zasnęła. 
Obudziła się przed godziną 9 rano. Warknęła na odsłonięte okno przez które do jej sypialni wdzierało się słońce. Wstała przeciągając się jednocześnie i wyjmując z szafy czystą bieliznę wciągnęła ją na siebie.  Swoje kroki skierowała do kuchni, wcześniej łapiąc za komórkę leżącą w małej torebce. Zaparzając kawę odblokowała urządzenie i westchnęła na widok liczby nieodebranych połączeń.
13 od Levy, 6 od Erzy, 2 od Miry i 4 od Cany. O sms'ach nie wspominając.
Levy: Lu? Gdzie ty jesteś? Czekamy na cb już od kilkunastu minut.
Levy: Minęła godzina Lucy. A ciebie nadal tu nie ma.
Levy: Lucy! Jeżeli nie odpiszesz albo nie zadzwonisz to masz przesrane!
Levy: Martwię się 
Erza: Lucy stało się coś?
Erza: Przyjdziemy do ciebie jutro to wszystko nam wytłumaczysz, dobrze?
Mira: Ten przystojny barman, który do ciebie zagaduje za każdym razem pytał o ciebie. Wyczuwam romans? A tak po za tym to gdzie jesteś?
Cana: ...
Cana: Masz w łeb. 
Cana: przez to że nie przyszłaś i się martwiłyśmy prawie nic nie wypiłam.
Pijąc kawę postanowiła odpisać przyjaciółką.
Me: Levy, miałam kiepski dzień i wyleciało mi z głowy, że się umawiałyśmy.Przepraszam
Me: Erza, naprawdę mi przykro, że nie przyszłam. Jasne, wpadajcie. 
Me: Mircia! Nie ma romansu. To znajomy! 
Me: A to peszek, Cana. Czyżby trzeźwy wieczór :D
Wstawiła kubek do zmywarki i poszła do łazienki. Załatwiła poranną toaletę i od razu zrobiła delikatny makijaż. Włosy uczesała w dwie niskie kitki i zarzuciła je na plecy.
Z szafy wyciągnęła czarne leginsy i niebieską bluzę z kapturem po czym ubrała się. Ubierając czarne adidasy chwyciła telefon, klucze do mieszkania i kartę kredytową po czym wyszła z domu, zamykając go dokładnie. 
Swoje kroki skierowała do kawiarni gdzie często chodziła na śniadania. Już miała otwierać drzwi gdy oberwała nimi prosto w czoło. Szok i zdezorientowanie było po niej widać jak na ręce. A gdy podniosła wzrok na osobę odpowiedzialną za to zdarzenie zamarła w miejscu.
...
...
...
Od samego rana gdy tylko najbliższa kawiarnia została otwarta wstąpił na śniadanie. Kucharz był z niego marny więc często raczył się jedzeniem właśnie w takich miejscach. Miła starsza pani poleciła mu na śniadanie naleśniki z kurczakiem, szpinakiem i serem. I mino, że nie za bardzo przepadał za szpinakiem, nie chciał zrobić przykrości staruszce, która polecała mu to z babcinym uśmiechem. I szczerze powiedziawszy smakowały mu tak bardzo, że domawiał je trzy razy. Gdy już najadł się, wypiła gorącą kawę i pożegnał miłą staruszkę otworzył drzwi z większym rozmachem niż planował. I dotarło do niego, ze przez przypadek owe drzwi zatrzymały się na czole dziewczyny, która chciała wejść do kawiarni. Już miał zacząć ja przepraszać, gdy ona podniosła głowę. Zamarł z rozdziawioną buzią i w szoku wpatrywał się w osobę, której nie spodziewał się zobaczyć nigdy w życiu. 
-Lucy?-wyszeptał i zobaczył jak dziewczynę przechodzi dreszcz. Jej oczy zrobiły się ciemniejsze, twarz stężała w wyrazie obojętności i odezwała się głosem wypranym z emocji.
-Dawno się nie widzieliśmy Gray. 





Jestem! Oj długo mnie nie było, długo. Ale od dzisiaj oficjalnie mam urlop więc postaram się więcej czasu poświęcić opowiadaniu :D
BUZIAKI I DO NASTĘPNEGO :*

poniedziałek, 16 maja 2016

Tam gdzie Słońce nigdy nie zachodzi cz.1

Moi najmilsi :*** Zapraszam na coś specjalnego :D


Szła powoli, błoto chlapało pod podeszwami czarnych balerinek brudząc jej nogi. Woda lała się z nieba strumieniami rozmazując idealny makijaż i mocząc i tak mokra sukienkę na grubych ramiączkach. Długie blond włosy wcześniej ułożone w eleganckiego koka, teraz mokre i roztrzepane zaczesała dłonią do tyłu by nie zasłaniały jej widoku. Mimo chłodu jaki panował i ulewy która spadła znienacka nie zatrzymywała się ani na moment. Chciała dotrzeć na wyznaczone miejsce, gdzie mogłaby odpocząć od tego wszystkiego co ją spotkało. 
Szła jeszcze z kilka minut gdy ujrzała wielką mosiężną bramę, przeszła przez nią bez najmniejszego wahania i krętymi alejkami brnęła do celu swojej wędrówki. Mijała dziesiątki marmurowych płyt i pomników ale nie zwracała na nie najmniejszej uwagi. Jak w transie włóczyła nogami i pustym wzrokiem patrzyła w dal. Po minięciu kolejnej alejki weszła w głąb marmurowych płyt i zatrzymała się przed jedną z nich. Nie patrząc na błoto jakie zebrało się pod jej nogami opadła na nie kolanami i tępo wpatrywała się w nagrobek. Przychodziła tu rzadko. Nigdy nie mogła się przemóc by zaglądać tu częściej niż dwa razy do roku ale dziś zapragnęła się tu znaleźć. 
Co z tego, że padało? Co z tego że była 2 w nocy? Co z tego, że miasto w którym przebywała było niebezpieczne szczególnie po zmroku? Co z tego? 
Ona chciała tu być. Teraz. W tym momencie. W nocy. Wtedy, gdy nikogo innego tu nie będzie. Wtedy, gdy jest tu tylko ona i setki nagrobków, w tym jeden dla niej tak bardzo wyjątkowy. 
Nie bała się. I najprawdopodobniej nigdy nie okazywała strachu z powodu znajdywania się w takim miejscu, o takiej porze. Lubiła ciemność. Lubiła samotność. Lubiła tę roztaczająca się wokoło niej pustkę. Jedyne czego nie lubiła to cmentarzy. Ale dzisiaj wręcz musiała się tu znaleźć. Chciała się znaleźć właśnie w tym miejscu. Właśnie przy tym nagrobku. 
Przetarła dłonią napis na marmurowej płycie i pustym wzrokiem patrzyła w niego przez jakiś czas. Nie potrafiła do tej pory pojąć jakim cudem kobieta tu spoczywająca się znalazła  w tym miejscu. Pod ziemią. Martwa. 
-Minęło już prawie siedem lat, mamo.-wyszeptała cicho i rozsiadła się na zimnej, mokrej i błotnistej ziemi, jednocześnie niszcząc i brudząc sukienkę i odkryte nogi.
Spojrzała w czarnej jak smoła niebo z którego nadal lały się kroplę deszczu ale już w mniejszych ilościach. Opuściła głowę i znowu skupiła wzrok na nagrobku. 
-Chyba udało mi się w końcu uwolnić od pewnego ciężaru, mamo. Ale wątpię czy byłabyś ze mnie dumna, gdybyś nadal przy mnie była. Chodź może gdyby tak było, nigdy nie doszło by do takiej sytuacji.-powiedziała opanowanym głosem.-Od juta wszystko się zmieni. Nie wiem czy na lepsze. Może tak, może nie. Wiem tylko, że zmieni się wszystko.-powiedziała i podniosła się z ziemi. Chwilę jeszcze obserwowała ściekające kroplę wody po zimnym, czarnym nagrobku, po czym odwróciła się na pięcie i skierowała się ku wyjściu z tego ponurego miejsca. 
Nawet nie zauważyła, że od kiedy tylko weszła na teren cmentarza była obserwowana przez chłopaka, który także poczuł potrzebę by znaleźć się w tym miejscu o tej porze. Z ciekawością obserwował blondwłosą dziewczynę i z sekundy na sekundę jego ciekawość rosła. Gdy tylko opuściła cmentarz chłopak skierował swoje kroki ku nagrobkowi, który odwiedziła dziewczyna. Zatrzymał się przed nim, wyciągną telefon i poświecił by ujrzeć napis na grobie.
Laila Heartfilia




Dobra kochani mamy początek. :D Od razu zapowiadam, że będzie kilka części i pod koniec maja lub na początek czerwca wracamy do głównego opowiadania.  Byłabym wdzięczna za wasze opinie :*** 
Do następnego :*

niedziela, 24 kwietnia 2016

Zawieszam :(

Moi Kochani bardzo Was przepraszam ale z kilku powodów jestem zmuszona do zawieszenia opowiadania. 
Oczywiście nie zawieszam go na nie wiadomo jak długi okres czasu więc jeszcze tu wrócę ;p
Myślę, że kolejny rozdział pojawi się dopiero pod koniec maja albo czerwca.
Niestety ale mam mały problem z weną i nie mogę sklecić porządnego rozdziału :(
Drugim powodem jest szkoła. Zbliża się koniec roku akademickiego i chcąc nie chcąc mam teraz strasznie dużo projektów i referatów do napisania :/
Oczywiście w międzyczasie pojawi się jakaś jednopartówka, którą kiedyś napisałam, a nie zdążyłam jej nigdzie udostępnić. 
Jeszcze raz przepraszam i do następnego :*

czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 9

Siedzieli w wielkim salonie. Na przeciwko nich siedziała starsza kobieta około siedemdziesiątki. Starsza służąca podawała jej co jakiś czas herbatnika i dolewała herbaty. Czarne jak węgiel oczy starej kobiety przeskakiwały z jednej osoby na drugą, śledząc uważnie każdy najmniejszy ruch. Bała się choćby przełknąć ślinę, by nie przyciągnąć uwagi tej kobiety. Mimo jej babcinego wyglądu bała się jej niesamowicie. Coś dziwnego było w tej kobiecie. Niestety nie potrafiła powiedzieć co. 
Cały czas także odczuwała niepokój związany ze skupiskiem Mrocznej Magii, który znajdował się gdzieś w lesie tuż obok tego domu.
-Mam nadzieję, że znajdziecie moją książkę. Była przekazywana z pokolenia na pokolenie i jest dla mnie bardzo ważna.-powiedziała kobieta siorbiąc jednocześnie zieloną herbatę.
-Kiedy dokładnie ją skradziono?-spytała czerwonowłosa dziewczyna przyglądając się jak właścicielka domu wpycha herbatnika do ust. Skrzywiła się lekko ale za sekundę jej wyraz twarzy wrócił do obojętnego.

Na wejściu zostali poinformowani, że książka nie zgubiła się lecz została skradziona i z tego wynikała wysoka nagroda. Lucy cały czas miała obawy. Złe przeczucie nie opuszczało jej na krok od kiedy tylko wyszła z pociągu w tym mieście. Coś było nie tak. I nie mówiła tu tylko o Czarnej Magii w lesie. Całe miasteczko było jakieś takie dziwne.
-Tydzień temu, zatrudniliśmy ogrodnika. Młody chłopak. Nietutejszy. Na drugi dzień zniknął, a wraz z nim kilka cennych rzeczy w tym książka.-powiedziała starsza kobieta tępo wpatrując się w widok za oknem.
Blondwłosa dziewczyna spojrzała w tym samym kierunku i mimowolnie na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Kobieta zerkała w stronę lasu. I na jej starej pomarszczonej twarzy pojawił się grymas podobny do uśmiechu, gdy tylko zauważyła reakcję Lucy.
-Boisz się.-powiedziała do niej i zachichotała. Chodź bardziej przypominało to rzężenie starego pojazdu niż śmiech. 
-My już pójdziemy. Zatrzymamy się w pobliskim motelu. Jutro z samego rana zaczniemy poszukiwania. Miłej nocy.-wtrąciła się Erza i delikatnie kłaniając się dała znać swoim towarzyszą, że opuszczają ten dom i to w trybie natychmiastowym.
Jako pierwsza ruszyła do wyjścia i dopiero gdy znalazła się za posiadłością tej starej kobiety i jej podstarzałej służącej, poczuła się lepiej. Odetchnęła głęboko i zwróciła wzrok ku towarzyszom.
Erza i Gray bez zbędnego słowa ruszyli przodem do mijanego wcześniej motelu, Happy dreptał obok Natsu, który obdarował ją nieśmiałym uśmiechem i ramię w ramię ruszyli za dwójką idąca przed nimi. 
-Mogę zadać Ci pytanie?-spytał różowowłosy, a wewnętrzny głos robił fikołki z ciekawości.
-Pytaj.-zachęciła go delikatnym uśmiechem.
-Jaką Magią się posługujesz?
-Magią Gwiezdnej Energii.-uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła zza pasa pęk kluczy. 
Podała je  ostrożnie Smoczemu Zabójcy, a ten z ciekawością przyglądał się każdemu małemu, błyszczącemu przedmiotowi. 
Od każdego Klucza czuć było delikatnie i miłe ciepło na co uśmiechnął się szeroko i oddał blondynce jej własność. 
-Ile masz Duchów?-spytał zaciekawiony, a niebieski kto usiadł mu na głowie także się jej przyglądając.
-Kilka srebrnych. Są to bardzo przydatne Duchy. Na przykład ten.-wskazała na mały szary klucz.-To jest Pyxis. Wskaże każdy kierunek. Jest dużo lepszy niż kompas.-zaśmiała się cichutko. Mam też dziesięć z dwunastu Złotych Kluczy. Są to Klucze przyzywające Zodiaki czyli jedne z najsilniejszych Duchów. Mam też kilka innych kluczy, które także przyzywają Duchy, które zawsze mi pomagają.-mówiła cały czas uśmiechnięta, i przejeżdżała delikatnie palcem po każdym małym i błyszczącym przedmiocie. 
Chłopak słuchał ją z uwagą i błąkającym się na ustach uśmiechem. To jak opowiadała o swojej Magii było niesamowite. Z każdym wypowiedzianym słowem była coraz bardziej szczęśliwa i to było po niej widać jak na dłoni. Kochała swoje Duchy. 
Jej uśmiech był zaraźliwy. 
-Szkoda, że nie uśmiecha się częściej -pomyślał nadal skanując jej roześmianą buzię.-Gdy jest szczęśliwa wygląda jeszcze piękniej.-na te myśli lekko się zarumienił, ale na jego szczęście blondynka tego nie zauważyła. 
I nagle ni z tego ni z owego zapragnął widzieć ją uśmiechniętą już zawsze. Polubił jej uśmiech. Polubił jej migoczące oczy. Polubił to jak mówi pochłonięta danym tematem. Polubił to jak nieświadomie wymachuje dłońmi na wszystkie strony, gdy zaczyna mówić o czymś co ją interesuje. Polubił w niej dużo więcej. Polubił JĄ. 






Moi Najmilsi ♥ Rozdział dodany z opóźnieniem. 
Powoli zaczynam wprowadzać NaLu. 
No oczywiste jest to , że nie wprowadzę go od razu. Kroczek za kroczkiem. 
Z racji tego, że jutro zaczyna się Pyrkon (na którym będę) rozdział może pojawić się na końcu przyszłego tygodnia. 
Kochani mam nadzieję, że Rozdział 9 Wam się podobał chodź w małym stopniu. Nadal uważam, że to opowiadanie jest mało ciekawe ale staram się :)
Do następnego Żabki moje kochane :****


czwartek, 31 marca 2016

INFO

Przepraszam Was Kochani :(
Niestety rozdziału nie będzie, a przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Mam mały armagedon i nie uda mi się napisać na razie nic nowego.
Zbliża mi się jeden z ważnych egzaminów, a dodatkowo mam mały zapierdziel i do wykonania 6 projektów oraz 2 prezentacje na zajęcia. Masakra ;/
Stety, niestety  ale rozdział pojawi się może w przyszłym tygodniu przed Pyrkonem... a właściwie mam taką nadzieję.
Nie miejcie mi tego za złe. :)
Do następnego :*

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział VIII

Nie zwracała uwagi na rozmowy i kłótnie swoich towarzyszy. Szła za nimi uważnie skanując otoczenie z pod materiału kaptura, który nałożyła na głowę zaraz po wyjściu z dworca. Ludzie przechadzali się spokojnie po uliczkach, nie mając pojęcia co wisi w powietrzu. Zastanawiała się tylko dlaczego tylko ona wyczuła ten mroczny rodzaj magii, a jej współtowarzysze nic nie zauważyli. 
-Zauważyli. Widać to po nich. Przyjrzyj się uważnie. Erza zrobiła się czujniejsza, Grey tak jak ty rozgląda się na boki, a Natsu zwęszy. Nawet ten niebieski kocur z góry obserwuje wszystko.-przyjrzała się dyskretnie z pod materiału kaptura reszcie drużyny i faktycznie. Wszyscy byli lekko spięci i czujni.
-Więc dlaczego...-nie dane jej było dokończyć przez wściekłe prychnięcie, przez które aż zakuło ją w skronie.
-Dlaczego nic nie wspominają?! A bo ja wiem?! Co ja jestem?! Wróżka?! -krzyk i poddenerwowanie towarzyszyło uczuciu niepewności.
-Bliżej Ci do demona niż do wróżki.-prychnęła z niesmakiem i uciszyła irytujący głos by chodź przez chwilę nie czuć niekomfortowego kłucia w czaszce. 
Wściekła zacisnęła drobne dłonie w pięści czując jak mroczna magia coraz bardziej się rozprzestrzenia wokół nich.
-No dalej Lucy. Przecież bez problemu wykryjesz źródło. Tylko się skup idiotko.-dziewczyna motywowała się z każdym kolejnym krokiem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ciężko jest wyczuć lokalizacje pojedynczej magii. Dodatkowo czarna magia miała to do siebie, że można było ją wyczuć ale ciężko było ją zlokalizować z daleka. 
Gadasz sama ze sobą? Odbija Ci? Pada na dekiel? A może masz problemy psychiczne? 
-Zamknij się wreszcie.-warknęła w myślach wściekła. Starała się skupić a zbyteczne komentarze jakoś specjalnie jej w tym nie pomagały. -Albo pomagasz, albo morda w kubeł! - i faktycznie głos ucichł ale poczuła lekki wzrost magicznej energii przechodzącej po jej ciele, co miało znaczyć że ta dziwna część jej która gada w jej umyśle właśnie zabrała się do pomocy.
Skupiła się jeszcze bardziej wyciszając inne zmysły. Chciała zlokalizować źródło tej przeklętej magii, z którą już nie raz miała do czynienia. I właśnie dzięki jej poprzednim doświadczeniom po kilku sekundach znalazła to czego szukała. 
Jakie było jej zdziwienie gdy po kolejnych minutach okazało się, że miejsce w którym mieszka zleceniodawca znajduje się obok źródła Czarnej Magii. 
Spojrzała dyskretnie w ciemny las rozciągający się za wielką willą i poczuła jak włosy na rękach jej się jeżą. 
-To gdzieś tam.-usłyszawszy przytaknięcie westchnęła cicho i ruszyła razem z resztą do wielkich drzwi wejściowych. 
-Wszystko w porządku Lucy? - usłyszała szept z prawej strony i przeniosła tam swój wzrok.
Napotkała dziwnie zatroskany wyraz twarzy Natsu. Nie było na nim uśmiechu. Było lekkie poddenerwowanie, niepewność i troska. Na co lekko się zdziwiła.
-Tak. Wszystko w porządku. Ale niepokoi mnie ten las.-postanowiła powiedzieć mu to co udało jej się odkryć.-Gdzieś tam jest duże skupisko Czarnej Magii. Czuć ją było gdy tylko wysiedliśmy z pociągu.
-Czyli ty także to zauważyłaś.-stwierdził przyglądając się mrokowi jaki spowijał las.-To znaczy że już wcześniej miałaś do czynienia z tą magią.-zaskoczył ją tym stwierdzeniem.
Od początku myślała, że jest z deka przygłupi. A tu się okazuje, że oprócz niesamowitej siły... oczywiście słyszała sporo o Salamandrze w czasie swojej podróży... to się okazuje, że nie jest taki głupi na jakiego wygląda. 
Przytaknęła lekko głową. Wspomnienia znów ją zalały, a ona sama jakby przygasła. Zgarbiła się lekko i zacisnęła małe dłonie w piąstki. Nawet głos w jej głowie odpuścił i nie dokuczał jej w tym momencie. 
Poczuła delikatny dotyk na ramieniu i wyrwała się z transu w jaki wpadła. Natsu delikatnie chwycił jej ramie i spojrzał w duże czekoladowe oczy, które odkrywał lekko materiał kaptura.
-Wszystko będzie dobrze Lucy. -powiedział z uśmiechem na ustach.
-Możesz tego nie wiedzieć, ale każda osoba z naszej gildii miała już z nią do czynienia.-wtrącił swoje trzy grosze czarnowłosy chłopak, który pojawił się z jej lewej strony.
-Jesteśmy jak rodzina więc gdyby cokolwiek się stało możesz na nas liczyć.-powiedziała dołączająca do nich Erza.
Happy usiadł jej na głowie przy okazji strącając czarny materiał kaptura i odkrywając jej uśmiechniętą i poruszoną słowami towarzyszy buzię.
-Dziękuję.-wyszeptała z uśmiechem i ściągając niebieskiego kota z głowy przytuliła go do piersi.
Ruszyli do drzwi by po chwili pukania w złoconą, drewnianą powłokę otworzyła im niska staruszka.
-W czym mogę pomóc? -spytała przyglądając się im z kamiennym wyrazem twarzy.
-Jesteśmy z Fairy Tail. -powiedziała Erza i pokazała ogłoszenie z tablicy. uprzednio pokazując symbol gildii mieszczący się na lewym ramieniu.

Staruszka chwyciła kawałek papieru i dokładnie przeczytała po czym bez słowa wpuściła czwórkę magów i kota do środka.




Taki sobie wyszedł ten rozdział. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona ale z racji tego, że muszę zacząć przygotowania do świąt... no wiecie porządki i te sprawy, nie będę miała czasu by go poprawiać.
Ale mam nadzieję, ze nie jest taki zły :D
Do następnego :*