piątek, 21 października 2016

ZAWIESZONE

Tak bardzo Was przepraszam :(
Miałam pisać systematycznie ... obiecałam w końcu to robić.
Ale mam dość spory problem.
Otóż.. nie mam czasu :(
I to nie jest pierwsza lepsza wymówka.
Jestem na ostatnim semestrze studiów i zaczynam pisać pracę inżynierską. Dodatkowo dostałam w te wakacje pracę i z pracy jeżdżę na uczelnie albo odwrotnie :/
Praca laboranta i studia inżynierskie zabierają tak dużo czasu, że nie zostaje mi go za wiele na pisanie. Ale postaram się w prawie każdej wolnej chwili coś naskrobać i zlepić w ładny rozdział. 
Do tego czasu jestem zmuszona zawiesić opowiadanie :(
Jeszcze raz Bardzo Przepraszam tych wszystkich, którzy czekali na kolejną część.

Mam nadzieję, że mimo iż teraz nie będzie dodawane nic nowego to gdy tylko wrócę do pisania z chęcią powrócicie do czytania tych moich wypocin :D

Do następnego :*

niedziela, 31 lipca 2016

Tam gdzie Słońce nigdy nie zachodzi cz.2

Zastanawialiście się kiedyś nad sensem życia? 
Nad tym czy człowiek może odbić się gwałtownie od dna? 
Czy raczej zostaje tam przez bardzo długi czas, wspinając się krok po kroku ku szczytowi?
Ona właśnie teraz się nad tym zastanawiała. Powoli i mozolnie przemierzając korytarz, myślała nad sensem swojego istnienia. 
To nie tak, że dziewczyna chciała skończyć ze swoim życiem. Chciała raczej zrozumieć jak to się stało, że jej życie diametralnie się tak zmieniło.
Zatrzymała się pod drzwiami do mieszkania i uprzednio otwierając je kluczem schowanym pod wycieraczką, weszła do środka i od razu zamknęła za sobą drzwi na dwa spusty.  Zrzuciła mokre i brudne ubrania po czym rzuciła je w kąt przedpokoju, dorzucając do nich upaprane i przemoknięte buty. Naga ruszyła przez mieszanie nawet nie włączając światła. Bez problemu doszła do łazienki i dopiero wtedy zapaliła małą żarówkę nad lustrem. Napuściła ciepłej wody do wielkiej wanny i wlała do niej jakieś aromatyczne płyny, które ostatnio dostała od przyjaciółki. Weszła powoli do wody i rozłożyła się wygodnie podpierając głowę o krawędź wanny. Zamknęła oczy i wstrzymała oddech po czym powoli zjechała głową tak by znalazła się pod wodą. Lubiła to uczucie kompletnej ciszy jakie jej wtedy towarzyszyło. W wannie myślało jej się najlepiej i mogła się też odprężyć. Wynurzyła się powoli i otworzyła oczy. Cicho westchnęła i z powrotem oparła się wygodnie tak by mogła patrzeć na biały sufit. 
Dzisiejsza wizyta na cmentarzu pomogła jej zrzucić niewidzialny ciężar z ramion ale napędziła jej również stracha. Gdy wracała już czuła na sobie czyjś wzrok, który dość długo jej towarzyszył. Uczucie wypalanej w plecach dziury zniknęło gdy tylko wyszła z terenu cmentarza kierując się do mieszkania. 
Gdyby tylko problemy znikały tak szybko, byłaby całkowicie zadowolona. Niestety życie to nie bajka, z czego zdała sobie sprawę już dawno, dawno temu. 
Problemy nie znikną, trzeba je rozwiązać samemu, a ona nie miała siły by nawet o tym myśleć. Bo w końcu jak można wydostać się z takiego bagna w jakie wpadła przez własnego ojca i byłego już narzeczonego. 
Gdzieś w mieszkaniu rozbrzmiała cicha melodia, po sekundzie przeradzając się w jej ulubiony kawałek rockowy.  Warknęła na osobę, która zaczęła dzwonić do niej w środku nocy ale nie wstałaby odebrać telefon. Zamiast tego porządnie umyła włosy i całe ciało. Zanurkowała jeszcze raz by pozbyć się z siebie piany po czym powoli wyszła z wanny. Delikatnie otarła się białym ręcznikiem i rzuciła go do koszyka z brudnym praniem. Nie przejmując się chociażby koszulką do spania, naga wyszła z łazienki i zniknęła w sypialni zakopując się w ciepłej pościeli po czym praktycznie od razu zasnęła. 
Obudziła się przed godziną 9 rano. Warknęła na odsłonięte okno przez które do jej sypialni wdzierało się słońce. Wstała przeciągając się jednocześnie i wyjmując z szafy czystą bieliznę wciągnęła ją na siebie.  Swoje kroki skierowała do kuchni, wcześniej łapiąc za komórkę leżącą w małej torebce. Zaparzając kawę odblokowała urządzenie i westchnęła na widok liczby nieodebranych połączeń.
13 od Levy, 6 od Erzy, 2 od Miry i 4 od Cany. O sms'ach nie wspominając.
Levy: Lu? Gdzie ty jesteś? Czekamy na cb już od kilkunastu minut.
Levy: Minęła godzina Lucy. A ciebie nadal tu nie ma.
Levy: Lucy! Jeżeli nie odpiszesz albo nie zadzwonisz to masz przesrane!
Levy: Martwię się 
Erza: Lucy stało się coś?
Erza: Przyjdziemy do ciebie jutro to wszystko nam wytłumaczysz, dobrze?
Mira: Ten przystojny barman, który do ciebie zagaduje za każdym razem pytał o ciebie. Wyczuwam romans? A tak po za tym to gdzie jesteś?
Cana: ...
Cana: Masz w łeb. 
Cana: przez to że nie przyszłaś i się martwiłyśmy prawie nic nie wypiłam.
Pijąc kawę postanowiła odpisać przyjaciółką.
Me: Levy, miałam kiepski dzień i wyleciało mi z głowy, że się umawiałyśmy.Przepraszam
Me: Erza, naprawdę mi przykro, że nie przyszłam. Jasne, wpadajcie. 
Me: Mircia! Nie ma romansu. To znajomy! 
Me: A to peszek, Cana. Czyżby trzeźwy wieczór :D
Wstawiła kubek do zmywarki i poszła do łazienki. Załatwiła poranną toaletę i od razu zrobiła delikatny makijaż. Włosy uczesała w dwie niskie kitki i zarzuciła je na plecy.
Z szafy wyciągnęła czarne leginsy i niebieską bluzę z kapturem po czym ubrała się. Ubierając czarne adidasy chwyciła telefon, klucze do mieszkania i kartę kredytową po czym wyszła z domu, zamykając go dokładnie. 
Swoje kroki skierowała do kawiarni gdzie często chodziła na śniadania. Już miała otwierać drzwi gdy oberwała nimi prosto w czoło. Szok i zdezorientowanie było po niej widać jak na ręce. A gdy podniosła wzrok na osobę odpowiedzialną za to zdarzenie zamarła w miejscu.
...
...
...
Od samego rana gdy tylko najbliższa kawiarnia została otwarta wstąpił na śniadanie. Kucharz był z niego marny więc często raczył się jedzeniem właśnie w takich miejscach. Miła starsza pani poleciła mu na śniadanie naleśniki z kurczakiem, szpinakiem i serem. I mino, że nie za bardzo przepadał za szpinakiem, nie chciał zrobić przykrości staruszce, która polecała mu to z babcinym uśmiechem. I szczerze powiedziawszy smakowały mu tak bardzo, że domawiał je trzy razy. Gdy już najadł się, wypiła gorącą kawę i pożegnał miłą staruszkę otworzył drzwi z większym rozmachem niż planował. I dotarło do niego, ze przez przypadek owe drzwi zatrzymały się na czole dziewczyny, która chciała wejść do kawiarni. Już miał zacząć ja przepraszać, gdy ona podniosła głowę. Zamarł z rozdziawioną buzią i w szoku wpatrywał się w osobę, której nie spodziewał się zobaczyć nigdy w życiu. 
-Lucy?-wyszeptał i zobaczył jak dziewczynę przechodzi dreszcz. Jej oczy zrobiły się ciemniejsze, twarz stężała w wyrazie obojętności i odezwała się głosem wypranym z emocji.
-Dawno się nie widzieliśmy Gray. 





Jestem! Oj długo mnie nie było, długo. Ale od dzisiaj oficjalnie mam urlop więc postaram się więcej czasu poświęcić opowiadaniu :D
BUZIAKI I DO NASTĘPNEGO :*

poniedziałek, 16 maja 2016

Tam gdzie Słońce nigdy nie zachodzi cz.1

Moi najmilsi :*** Zapraszam na coś specjalnego :D


Szła powoli, błoto chlapało pod podeszwami czarnych balerinek brudząc jej nogi. Woda lała się z nieba strumieniami rozmazując idealny makijaż i mocząc i tak mokra sukienkę na grubych ramiączkach. Długie blond włosy wcześniej ułożone w eleganckiego koka, teraz mokre i roztrzepane zaczesała dłonią do tyłu by nie zasłaniały jej widoku. Mimo chłodu jaki panował i ulewy która spadła znienacka nie zatrzymywała się ani na moment. Chciała dotrzeć na wyznaczone miejsce, gdzie mogłaby odpocząć od tego wszystkiego co ją spotkało. 
Szła jeszcze z kilka minut gdy ujrzała wielką mosiężną bramę, przeszła przez nią bez najmniejszego wahania i krętymi alejkami brnęła do celu swojej wędrówki. Mijała dziesiątki marmurowych płyt i pomników ale nie zwracała na nie najmniejszej uwagi. Jak w transie włóczyła nogami i pustym wzrokiem patrzyła w dal. Po minięciu kolejnej alejki weszła w głąb marmurowych płyt i zatrzymała się przed jedną z nich. Nie patrząc na błoto jakie zebrało się pod jej nogami opadła na nie kolanami i tępo wpatrywała się w nagrobek. Przychodziła tu rzadko. Nigdy nie mogła się przemóc by zaglądać tu częściej niż dwa razy do roku ale dziś zapragnęła się tu znaleźć. 
Co z tego, że padało? Co z tego że była 2 w nocy? Co z tego, że miasto w którym przebywała było niebezpieczne szczególnie po zmroku? Co z tego? 
Ona chciała tu być. Teraz. W tym momencie. W nocy. Wtedy, gdy nikogo innego tu nie będzie. Wtedy, gdy jest tu tylko ona i setki nagrobków, w tym jeden dla niej tak bardzo wyjątkowy. 
Nie bała się. I najprawdopodobniej nigdy nie okazywała strachu z powodu znajdywania się w takim miejscu, o takiej porze. Lubiła ciemność. Lubiła samotność. Lubiła tę roztaczająca się wokoło niej pustkę. Jedyne czego nie lubiła to cmentarzy. Ale dzisiaj wręcz musiała się tu znaleźć. Chciała się znaleźć właśnie w tym miejscu. Właśnie przy tym nagrobku. 
Przetarła dłonią napis na marmurowej płycie i pustym wzrokiem patrzyła w niego przez jakiś czas. Nie potrafiła do tej pory pojąć jakim cudem kobieta tu spoczywająca się znalazła  w tym miejscu. Pod ziemią. Martwa. 
-Minęło już prawie siedem lat, mamo.-wyszeptała cicho i rozsiadła się na zimnej, mokrej i błotnistej ziemi, jednocześnie niszcząc i brudząc sukienkę i odkryte nogi.
Spojrzała w czarnej jak smoła niebo z którego nadal lały się kroplę deszczu ale już w mniejszych ilościach. Opuściła głowę i znowu skupiła wzrok na nagrobku. 
-Chyba udało mi się w końcu uwolnić od pewnego ciężaru, mamo. Ale wątpię czy byłabyś ze mnie dumna, gdybyś nadal przy mnie była. Chodź może gdyby tak było, nigdy nie doszło by do takiej sytuacji.-powiedziała opanowanym głosem.-Od juta wszystko się zmieni. Nie wiem czy na lepsze. Może tak, może nie. Wiem tylko, że zmieni się wszystko.-powiedziała i podniosła się z ziemi. Chwilę jeszcze obserwowała ściekające kroplę wody po zimnym, czarnym nagrobku, po czym odwróciła się na pięcie i skierowała się ku wyjściu z tego ponurego miejsca. 
Nawet nie zauważyła, że od kiedy tylko weszła na teren cmentarza była obserwowana przez chłopaka, który także poczuł potrzebę by znaleźć się w tym miejscu o tej porze. Z ciekawością obserwował blondwłosą dziewczynę i z sekundy na sekundę jego ciekawość rosła. Gdy tylko opuściła cmentarz chłopak skierował swoje kroki ku nagrobkowi, który odwiedziła dziewczyna. Zatrzymał się przed nim, wyciągną telefon i poświecił by ujrzeć napis na grobie.
Laila Heartfilia




Dobra kochani mamy początek. :D Od razu zapowiadam, że będzie kilka części i pod koniec maja lub na początek czerwca wracamy do głównego opowiadania.  Byłabym wdzięczna za wasze opinie :*** 
Do następnego :*

niedziela, 24 kwietnia 2016

Zawieszam :(

Moi Kochani bardzo Was przepraszam ale z kilku powodów jestem zmuszona do zawieszenia opowiadania. 
Oczywiście nie zawieszam go na nie wiadomo jak długi okres czasu więc jeszcze tu wrócę ;p
Myślę, że kolejny rozdział pojawi się dopiero pod koniec maja albo czerwca.
Niestety ale mam mały problem z weną i nie mogę sklecić porządnego rozdziału :(
Drugim powodem jest szkoła. Zbliża się koniec roku akademickiego i chcąc nie chcąc mam teraz strasznie dużo projektów i referatów do napisania :/
Oczywiście w międzyczasie pojawi się jakaś jednopartówka, którą kiedyś napisałam, a nie zdążyłam jej nigdzie udostępnić. 
Jeszcze raz przepraszam i do następnego :*

czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 9

Siedzieli w wielkim salonie. Na przeciwko nich siedziała starsza kobieta około siedemdziesiątki. Starsza służąca podawała jej co jakiś czas herbatnika i dolewała herbaty. Czarne jak węgiel oczy starej kobiety przeskakiwały z jednej osoby na drugą, śledząc uważnie każdy najmniejszy ruch. Bała się choćby przełknąć ślinę, by nie przyciągnąć uwagi tej kobiety. Mimo jej babcinego wyglądu bała się jej niesamowicie. Coś dziwnego było w tej kobiecie. Niestety nie potrafiła powiedzieć co. 
Cały czas także odczuwała niepokój związany ze skupiskiem Mrocznej Magii, który znajdował się gdzieś w lesie tuż obok tego domu.
-Mam nadzieję, że znajdziecie moją książkę. Była przekazywana z pokolenia na pokolenie i jest dla mnie bardzo ważna.-powiedziała kobieta siorbiąc jednocześnie zieloną herbatę.
-Kiedy dokładnie ją skradziono?-spytała czerwonowłosa dziewczyna przyglądając się jak właścicielka domu wpycha herbatnika do ust. Skrzywiła się lekko ale za sekundę jej wyraz twarzy wrócił do obojętnego.

Na wejściu zostali poinformowani, że książka nie zgubiła się lecz została skradziona i z tego wynikała wysoka nagroda. Lucy cały czas miała obawy. Złe przeczucie nie opuszczało jej na krok od kiedy tylko wyszła z pociągu w tym mieście. Coś było nie tak. I nie mówiła tu tylko o Czarnej Magii w lesie. Całe miasteczko było jakieś takie dziwne.
-Tydzień temu, zatrudniliśmy ogrodnika. Młody chłopak. Nietutejszy. Na drugi dzień zniknął, a wraz z nim kilka cennych rzeczy w tym książka.-powiedziała starsza kobieta tępo wpatrując się w widok za oknem.
Blondwłosa dziewczyna spojrzała w tym samym kierunku i mimowolnie na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Kobieta zerkała w stronę lasu. I na jej starej pomarszczonej twarzy pojawił się grymas podobny do uśmiechu, gdy tylko zauważyła reakcję Lucy.
-Boisz się.-powiedziała do niej i zachichotała. Chodź bardziej przypominało to rzężenie starego pojazdu niż śmiech. 
-My już pójdziemy. Zatrzymamy się w pobliskim motelu. Jutro z samego rana zaczniemy poszukiwania. Miłej nocy.-wtrąciła się Erza i delikatnie kłaniając się dała znać swoim towarzyszą, że opuszczają ten dom i to w trybie natychmiastowym.
Jako pierwsza ruszyła do wyjścia i dopiero gdy znalazła się za posiadłością tej starej kobiety i jej podstarzałej służącej, poczuła się lepiej. Odetchnęła głęboko i zwróciła wzrok ku towarzyszom.
Erza i Gray bez zbędnego słowa ruszyli przodem do mijanego wcześniej motelu, Happy dreptał obok Natsu, który obdarował ją nieśmiałym uśmiechem i ramię w ramię ruszyli za dwójką idąca przed nimi. 
-Mogę zadać Ci pytanie?-spytał różowowłosy, a wewnętrzny głos robił fikołki z ciekawości.
-Pytaj.-zachęciła go delikatnym uśmiechem.
-Jaką Magią się posługujesz?
-Magią Gwiezdnej Energii.-uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła zza pasa pęk kluczy. 
Podała je  ostrożnie Smoczemu Zabójcy, a ten z ciekawością przyglądał się każdemu małemu, błyszczącemu przedmiotowi. 
Od każdego Klucza czuć było delikatnie i miłe ciepło na co uśmiechnął się szeroko i oddał blondynce jej własność. 
-Ile masz Duchów?-spytał zaciekawiony, a niebieski kto usiadł mu na głowie także się jej przyglądając.
-Kilka srebrnych. Są to bardzo przydatne Duchy. Na przykład ten.-wskazała na mały szary klucz.-To jest Pyxis. Wskaże każdy kierunek. Jest dużo lepszy niż kompas.-zaśmiała się cichutko. Mam też dziesięć z dwunastu Złotych Kluczy. Są to Klucze przyzywające Zodiaki czyli jedne z najsilniejszych Duchów. Mam też kilka innych kluczy, które także przyzywają Duchy, które zawsze mi pomagają.-mówiła cały czas uśmiechnięta, i przejeżdżała delikatnie palcem po każdym małym i błyszczącym przedmiocie. 
Chłopak słuchał ją z uwagą i błąkającym się na ustach uśmiechem. To jak opowiadała o swojej Magii było niesamowite. Z każdym wypowiedzianym słowem była coraz bardziej szczęśliwa i to było po niej widać jak na dłoni. Kochała swoje Duchy. 
Jej uśmiech był zaraźliwy. 
-Szkoda, że nie uśmiecha się częściej -pomyślał nadal skanując jej roześmianą buzię.-Gdy jest szczęśliwa wygląda jeszcze piękniej.-na te myśli lekko się zarumienił, ale na jego szczęście blondynka tego nie zauważyła. 
I nagle ni z tego ni z owego zapragnął widzieć ją uśmiechniętą już zawsze. Polubił jej uśmiech. Polubił jej migoczące oczy. Polubił to jak mówi pochłonięta danym tematem. Polubił to jak nieświadomie wymachuje dłońmi na wszystkie strony, gdy zaczyna mówić o czymś co ją interesuje. Polubił w niej dużo więcej. Polubił JĄ. 






Moi Najmilsi ♥ Rozdział dodany z opóźnieniem. 
Powoli zaczynam wprowadzać NaLu. 
No oczywiste jest to , że nie wprowadzę go od razu. Kroczek za kroczkiem. 
Z racji tego, że jutro zaczyna się Pyrkon (na którym będę) rozdział może pojawić się na końcu przyszłego tygodnia. 
Kochani mam nadzieję, że Rozdział 9 Wam się podobał chodź w małym stopniu. Nadal uważam, że to opowiadanie jest mało ciekawe ale staram się :)
Do następnego Żabki moje kochane :****


czwartek, 31 marca 2016

INFO

Przepraszam Was Kochani :(
Niestety rozdziału nie będzie, a przynajmniej nie w najbliższym czasie.
Mam mały armagedon i nie uda mi się napisać na razie nic nowego.
Zbliża mi się jeden z ważnych egzaminów, a dodatkowo mam mały zapierdziel i do wykonania 6 projektów oraz 2 prezentacje na zajęcia. Masakra ;/
Stety, niestety  ale rozdział pojawi się może w przyszłym tygodniu przed Pyrkonem... a właściwie mam taką nadzieję.
Nie miejcie mi tego za złe. :)
Do następnego :*

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział VIII

Nie zwracała uwagi na rozmowy i kłótnie swoich towarzyszy. Szła za nimi uważnie skanując otoczenie z pod materiału kaptura, który nałożyła na głowę zaraz po wyjściu z dworca. Ludzie przechadzali się spokojnie po uliczkach, nie mając pojęcia co wisi w powietrzu. Zastanawiała się tylko dlaczego tylko ona wyczuła ten mroczny rodzaj magii, a jej współtowarzysze nic nie zauważyli. 
-Zauważyli. Widać to po nich. Przyjrzyj się uważnie. Erza zrobiła się czujniejsza, Grey tak jak ty rozgląda się na boki, a Natsu zwęszy. Nawet ten niebieski kocur z góry obserwuje wszystko.-przyjrzała się dyskretnie z pod materiału kaptura reszcie drużyny i faktycznie. Wszyscy byli lekko spięci i czujni.
-Więc dlaczego...-nie dane jej było dokończyć przez wściekłe prychnięcie, przez które aż zakuło ją w skronie.
-Dlaczego nic nie wspominają?! A bo ja wiem?! Co ja jestem?! Wróżka?! -krzyk i poddenerwowanie towarzyszyło uczuciu niepewności.
-Bliżej Ci do demona niż do wróżki.-prychnęła z niesmakiem i uciszyła irytujący głos by chodź przez chwilę nie czuć niekomfortowego kłucia w czaszce. 
Wściekła zacisnęła drobne dłonie w pięści czując jak mroczna magia coraz bardziej się rozprzestrzenia wokół nich.
-No dalej Lucy. Przecież bez problemu wykryjesz źródło. Tylko się skup idiotko.-dziewczyna motywowała się z każdym kolejnym krokiem. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ciężko jest wyczuć lokalizacje pojedynczej magii. Dodatkowo czarna magia miała to do siebie, że można było ją wyczuć ale ciężko było ją zlokalizować z daleka. 
Gadasz sama ze sobą? Odbija Ci? Pada na dekiel? A może masz problemy psychiczne? 
-Zamknij się wreszcie.-warknęła w myślach wściekła. Starała się skupić a zbyteczne komentarze jakoś specjalnie jej w tym nie pomagały. -Albo pomagasz, albo morda w kubeł! - i faktycznie głos ucichł ale poczuła lekki wzrost magicznej energii przechodzącej po jej ciele, co miało znaczyć że ta dziwna część jej która gada w jej umyśle właśnie zabrała się do pomocy.
Skupiła się jeszcze bardziej wyciszając inne zmysły. Chciała zlokalizować źródło tej przeklętej magii, z którą już nie raz miała do czynienia. I właśnie dzięki jej poprzednim doświadczeniom po kilku sekundach znalazła to czego szukała. 
Jakie było jej zdziwienie gdy po kolejnych minutach okazało się, że miejsce w którym mieszka zleceniodawca znajduje się obok źródła Czarnej Magii. 
Spojrzała dyskretnie w ciemny las rozciągający się za wielką willą i poczuła jak włosy na rękach jej się jeżą. 
-To gdzieś tam.-usłyszawszy przytaknięcie westchnęła cicho i ruszyła razem z resztą do wielkich drzwi wejściowych. 
-Wszystko w porządku Lucy? - usłyszała szept z prawej strony i przeniosła tam swój wzrok.
Napotkała dziwnie zatroskany wyraz twarzy Natsu. Nie było na nim uśmiechu. Było lekkie poddenerwowanie, niepewność i troska. Na co lekko się zdziwiła.
-Tak. Wszystko w porządku. Ale niepokoi mnie ten las.-postanowiła powiedzieć mu to co udało jej się odkryć.-Gdzieś tam jest duże skupisko Czarnej Magii. Czuć ją było gdy tylko wysiedliśmy z pociągu.
-Czyli ty także to zauważyłaś.-stwierdził przyglądając się mrokowi jaki spowijał las.-To znaczy że już wcześniej miałaś do czynienia z tą magią.-zaskoczył ją tym stwierdzeniem.
Od początku myślała, że jest z deka przygłupi. A tu się okazuje, że oprócz niesamowitej siły... oczywiście słyszała sporo o Salamandrze w czasie swojej podróży... to się okazuje, że nie jest taki głupi na jakiego wygląda. 
Przytaknęła lekko głową. Wspomnienia znów ją zalały, a ona sama jakby przygasła. Zgarbiła się lekko i zacisnęła małe dłonie w piąstki. Nawet głos w jej głowie odpuścił i nie dokuczał jej w tym momencie. 
Poczuła delikatny dotyk na ramieniu i wyrwała się z transu w jaki wpadła. Natsu delikatnie chwycił jej ramie i spojrzał w duże czekoladowe oczy, które odkrywał lekko materiał kaptura.
-Wszystko będzie dobrze Lucy. -powiedział z uśmiechem na ustach.
-Możesz tego nie wiedzieć, ale każda osoba z naszej gildii miała już z nią do czynienia.-wtrącił swoje trzy grosze czarnowłosy chłopak, który pojawił się z jej lewej strony.
-Jesteśmy jak rodzina więc gdyby cokolwiek się stało możesz na nas liczyć.-powiedziała dołączająca do nich Erza.
Happy usiadł jej na głowie przy okazji strącając czarny materiał kaptura i odkrywając jej uśmiechniętą i poruszoną słowami towarzyszy buzię.
-Dziękuję.-wyszeptała z uśmiechem i ściągając niebieskiego kota z głowy przytuliła go do piersi.
Ruszyli do drzwi by po chwili pukania w złoconą, drewnianą powłokę otworzyła im niska staruszka.
-W czym mogę pomóc? -spytała przyglądając się im z kamiennym wyrazem twarzy.
-Jesteśmy z Fairy Tail. -powiedziała Erza i pokazała ogłoszenie z tablicy. uprzednio pokazując symbol gildii mieszczący się na lewym ramieniu.

Staruszka chwyciła kawałek papieru i dokładnie przeczytała po czym bez słowa wpuściła czwórkę magów i kota do środka.




Taki sobie wyszedł ten rozdział. Nie jestem z niego zbytnio zadowolona ale z racji tego, że muszę zacząć przygotowania do świąt... no wiecie porządki i te sprawy, nie będę miała czasu by go poprawiać.
Ale mam nadzieję, ze nie jest taki zły :D
Do następnego :*

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział VII

Do tej pory nie miała pojęcia co się dzieje. A od wydarzenia w gildii minęły już dwie godziny.
Jeszcze raz przyjrzała się czwórce towarzyszy. Nie miała pojęcia jak to się stało, że wylądowała z nimi wszystkimi.  Pamiętała tylko jak Natsu zaciągnął ją do jej mieszkania, kazał spakować najpotrzebniejsze rzeczy, samemu lecąc po swój bagaż. Biegli na pociąg, a nad nimi cały czas latał Happy. W pociągu już czekała Erza wraz z Grayem. Jak się dowiedziała, Natsu zawsze na misję chodzi z nimi i cała grupa oznajmiła jej... nie spytała... oznajmiła, że od tego dnia jest częścią ich drużyny i na większe misje będą chodzić razem.
Z jednej strony dziewczyna się przestraszyła. Nie była przyzwyczajona do nowo poznanych ludzi. Z drugiej zaś naprawdę się ucieszyła. 
Pogłaskała niebieskiego kota, który smacznie spał na jej kolanach i przyjrzała się jeszcze raz trójce towarzyszy.
 Obok niej siedział Gray. Od godziny miał odchyloną głowę do tyłu i zamknięte oczy. Nie spał. Wydawałoby się że nad czymś rozmyślał, ponieważ co jakiś czas marszczył brwi i otwierał oczy by mruknąć, skrzywić się i zamknąć je znowu. Z tego co zauważyła już jak przybyła do Fairy Tail ten chłopak ma problem z głową. Bo kto normalny gubi ciuchy?! Które ma na sobie!? 
Naprzeciwko siedziała czerwonowłosa dziewczyna. Brązowe tęczówki uważnie skanowały widok zza okna pociągu. Była niesamowitą osobą, chodź znała ją bardzo krótko, za krótko wręcz. Ale już po kilku minutach potrafiła stwierdzić, że nie bez przyczyny szkarłatnowłosa dziewczyna nosi przydomek Tytania. Idealnie pasuje do niej tytuł Królowej Wróżek. Jest piękna, elegancka i wszystko czego się tyka, robi z dokładnością. W dodatku bije od niej niesamowita siła. 
-Tytania. Królowa Wróżek. Najsilniejsza Kobieta w Fairy Tail. No, no, no. Kto by się spodziewał, że spotkamy taką silną kobietę na swojej drodze.-głos w jej głowie odzywał się z podekscytowaniem i  ciekawością.
W myślach przyznała rację. Pierwszy raz spotkała taka osobę. Wywoływała w niej poczucie bezpieczeństwa... i ogromny strach. A to wszystko przez pierwsze kilka sekund podróży pociągiem z owa trójką.  Pierwszy raz widziała jak czarwonowłosa dziewczyna z uśmiechem na ustach praktycznie wbiła zaciśnięta pięść w brzuch rówowowłosego chłopaka, pozbawiając go przytomności. 
Swój wzrok przeniosła na trzecią postać, jaką był owy chłopak. Obecnie pogrążony w wymuszonym przez Erzę śnie. Burza niesfornych różowych kosmyków opadała mu na czoło i zakryte pod powiekami ciemnozielone, praktycznie czarne oczy.  Lekko opalona skóra kontrastowała z śnieżnobiałym, szerokim uśmiechem, którym obdarzył ją przed wejściem do pociągu.
Przyglądała mu się z zadziwiająca dokładnością. Każdy detal jego jestestwa. Z niewiadomych dla niej przyczyn chciała wiedzieć o nim więcej. I nie od kogoś innego. Chciała tego wszystkiego dowiedzieć się prosto od niego. Zapragnęła nagle wiedzieć o nim wszystko. Chciała by akurat ten chłopak zwrócił na nią uwagę. Chciała by swój szczery i ciepły uśmiech kierował do niej. Chciała jeszcze raz spojrzeć na te lśniące oczy, z których nie potrafiła nic wyczytać, mimo usilnych starań.
Już od pierwszej chwili wiedziała, że chłopak ma za sobą dość spory bagaż. Przeżył wiele. I ona była ciekawa każdej jego historii z osobna. Chciała je usłyszeć. Nie od kogoś. Chciała je usłyszeć od niego. Niestety. Była dla niego praktycznie obcą osobą. I nie mogła liczyć na nic. I tak dużo dostała. 
Jej rozmyślania przewał zatrzymujący się pociąg. To był ich przystanek. Wyszła jako pierwsza. Za nią wyszedł Gray wraz z lecącym nad jego głową niebieskim kotem. Na końcu wyszła Erza, która wcześniej jak gdyby nigdy nic wyrzuciła nieprzytomnego Natsu z pociągu. Gdy tylko dotknął bruku obudził się i złorzecząc na pociąg i na chorobę lokomocyjną podniósł się z ziemi. Otrzepał spodnie i chwytając swój plecak odwrócił się w jej kierunku posyłając jeszcze raz ten zniewalający uśmiech od którego miękły jej kolana. 
-Tak idiotko. Zakochałaś się. A teraz z laski swojej ogarnij dupę bo coś jest tu nie tak. To miasto śmierdzi czarną magią.-głos w jej głowie najpierw ją zszokował, a później ustawił do pionu. 
Nienawidziła czarnej magii z całego serca. Przez nią miała same problemy. Przez nią musiała wyruszyć w podróż. Przez nią straciła bliskie jej osoby. Przez nią jest teraz taka jaka jest. 

środa, 2 marca 2016

Rozdział VI

Standardowo narzuciłam na siebie płaszcz i naciągnęłam kaptur na głowę. Wychodząc z mieszkania dokładnie sprawdziłam czy pozamykałam wszystkie okna i drzwi.  
Idąc przez uliczki obserwowałam roześmianych lub spieszących się ludzi. Powietrze było gęste i ciężkie co zwiastowało nadejście pory burzowej.  Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy myślałam o nocnym niebie, które przecinają błyskawice. W dzieciństwie razem z Laxusem siadaliśmy na parapecie w nocy i z zainteresowaniem gapiliśmy się na to piękne, a zarazem bardzo niebezpieczne zjawisko. 
Nawet będąc w podróży, gdy tylko niebo się chmurzyło i zaczynały się wyładowania atmosferyczne gapiłam się w nie, aż do poprawy pogody.
Z każdym krokiem gdy zbliżałam się do budynku gildii słychać było coraz głośniej krzyki i śmiechy osób tam przebywających. Pchnęłam wielkie drewniane drzwi i wślizgnęła m się cicho do środka. Nie chciałam zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi. Nie znałam ludzi tu przebywających i mimo że wydawali się naprawdę wspaniałymi osobami byli dla mnie obcy. Niezauważona przemknęłam przez wielką salę i zatrzymałam się przy tablicy z ogłoszeniami. Skanując dokładnie wzrokiem każda z kartek szukałam czegoś odpowiedniego dla siebie. Czegoś prostego, szybkiego i  interesującego oraz dobrze płatnego. I dosłownie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazłam to czego szukałam. Misja akurat dla mnie. 
Chwyciłam za skrawek papieru i delikatnie odczepiłam do od tablicy. Przysunęłam do twarzy by mieć lepszy widok i wczytałam się dokładniej w treść zadania:
"Proszę o pomoc w odnalezieniu zaginionej książki. Jest to spadek po mojej zmarłej babci. Niestety przez pewne okoliczności książka zaginęła. Nagroda wysokości:400 000 kryształów. Miejsce: Rezydencja Taiyō w północnej części Krokus"
Uśmiechnęłam się lekko na myśl o poszukiwaniach książki. Od zawsze miałam do nich słabość i przeczytałam wszystko co kiedykolwiek wpadło mi w ręce. Poprawiłam kaptur zzuwający mi się na oczy i odwracając się wpadłam na kogoś. A dokładnie dość mocno przywaliłam nosem w coś twardego. Od razu chwyciłam się za bolące miejsce i odsunęłam o krok od tego czegoś w co wpadłam. Podnosząc wzrok ujrzałam uśmiechniętą buzię różowowłosego chłopaka, któremu na głowie siedział niebieski, szczerzący się do mnie kot.  Speszyłam się pod intensywnym spojrzeniem ciemnych zielonych, tęczówek chłopaka. 
-Idziesz na misję Lucy?-spytał a ja zastanawiając się dlaczego się do mnie odzywa kiwnęłam potwierdzająco i lekko podniosłam kartkę.
-Tak. Dzisiaj wyjeżdżam.-sama nie wiem dlaczego ja mu to mówię.
-Możemy wraz z Happym iść z Tobą?-spytał podnosząc kąciki ust ku górze i patrząc na mnie w ten cholerny sposób, którego nienawidziłam bo zawsze miękły mi kolana. Chłopak zrobił duże oczy. Lekko się uśmiechnął i przechylił delikatnie głowę w bok. Wyglądał cholernie słodko.
I mimo że strasznie lubiłam samotne podróże to naprawdę akurat temu chłopakowi ciężko było mi odmówić. Westchnęłam cicho i poprawiłam poły płaszcza. Spojrzałam w te przeklęte ciemno zielone, prawie czarne oczy i kiwnęłam na "tak", za co zostałam obdarowana uśmiechem. 
A później chłopak zrobił coś czym mnie zaskoczył i gdyby nie to że pociągną mnie za sobą wmurowałoby mnie w ziemię. Przewiesił mi rękę przez ramię, ściągając przy tym kaptur, po czym zaczął kierować się wraz ze mną do baru, przy okazji czytając treść misji z kartki, która nadal trzymałam w dłoni. 
-Mira! Idziemy z Lucy na misję!-pomachał barmance kartką, którą ode mnie wziął i obdarował uśmiechem każdego, kto z otwartą buzią się gapił w naszym kierunku. A tymi owymi ludźmi była dosłownie cała gildia. 
-Miałeś iść na misję ze mną Natsu.-obok pojawiła się dziewczyna z białymi, krótkimi włosami i niebieskimi oczami wywiercała dziurę mi w głowie. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie i naprawdę ucieszyłam się gdy ten przeszywający wzrok przeniosła na różowowłosego chłopaka, który de facto wciąż opierał się o moje ramie. 
-Pójdziemy innym razem Lisanna.-i żegnając się z wszystkimi pociągnął mnie w kierunku wyjścia z gildii zostawiając zdziwionych magów za sobą oraz stojącą i mordująca mnie wzrokiem białowłosa dziewczynę. 
A wewnętrzny głos w mojej głowie tarzał się ze śmiechu 

poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział V

Od spotkania z Laxusem minął tydzień. W tym czasie blondwłosa dziewczyna zwiedziła całą Magnolię i tereny wokół miasta. Uzupełniła także umeblowanie w wynajmowanym mieszaniu i zapełniła szafki i lodówkę jedzeniem. Przez owe kilka dni nie pokazywała nawet nosa w gildii. Mimo to codziennie gościła u siebie młodego Dreyara wraz z jego drużyną, którą zdążyła w małym stopniu polubić. 
Laxus przekazywał jej informacje od mistrza, wysłuchiwał także opowieści z podróży swojej przyjaciółki, jak i sam opowiadał co się działo pod jej nieobecność. Mimo że kilka lat się nie widzieli i nie kontaktowali się ze sobą to nadal była między nimi więź z której oboje się cieszyli, chodź w nawet najmniejszym stopniu tego nie ukazywali.
Blondynka zaśmiała się patrząc na swoje odbicie w lustrze. Biała jak trup, potargane włosy i makijaż rozmyty po całych policzkach. Tak. Zdecydowanie nie powinna wczoraj zgadzać się na picie z Ever. Ta kobieta na serio nie zna limitu i odpadła po kilku kieliszkach, za to ona została zmuszona do picia z Laxusem i Bickslow. Freed nie pił gdyż jak stwierdził, ktoś musi ich wszystkich ogarnąć. I z tego jego "nie picia" oraz ogarniania i tak nic nie wyszło, bo odpadł zaraz po Ever. 
Lucy naprawdę cieszyła się z towarzystwa tej czwórki i chodź spędziła z nimi dość dużo czasu od kiedy jest w Magnolii to brak pieniędzy dał o sobie znać przez zawartość lodówki, czyli masła i dwóch plastrów szynki. 
Westchnęła z irytacją starając się ogarnąć siano na głowie. Rzucając szczotkę w kąt weszła do wanny wcześniej wypełniając ją gorącą wodą i jakimiś olejkami. Wstrzymując oddech zanurzyła się całkowicie pod wodą i starała się skupić. Od tygodnia nie słyszała żadnego głosu w swojej głowie i zamartwiała się tym faktem.  Od lat jej towarzyszył w każdym momencie życia, a gdy tylko wyszła z gildii w tamtym tygodniu głos ucichł. 
Wynurzyła się gwałtownie i łapczywie złapała powietrze w płuca po czym szeroko się uśmiechnęła.
-Co się szczerzysz głupia? Odpocząć od ciebie nie można?-irytujący głos znowu wypełnił jej głowę na co mruknęła jednocześnie zirytowana i szczęśliwa.
-Gdzie ty się podziewałeś co? Tydzień nie dawałeś żadnego znaku! Nawet jednego słowa!
-Nie gorączkuj się tak.-usłyszała warknięcie i automatycznie spokój rozlał się falą po jej ciele.-Musimy porozmawiać.
-Co się dzieje?-zabrała się spokojnie za mycie głowy wsłuchując się dokładnie w każde słowo jakie rozbrzmiewało w jej umyśle.
-Coś mnie blokuje.-słyszalna złość w wypowiedzi zaniepokoiła także dziewczynę.-Jeszcze gdy byliśmy w gildii coś zaczęło zakłócać moją komunikację z Tobą. Nie mam pojęcia tylko co. Od tygodnia próbowałem się z Tobą jakoś porozumieć ale wokół ciebie była jakaś dziwna bariera. Nie mam pojęcia co to mogło być, szczerze to nie znam takiej magii. Ale coś mi się tu nie zgadza. Od miesiąca ktoś za nami podążał.-przypomniał dziewczynie to co już wcześniej wiedziała.-Ale od kiedy jesteśmy w tym mieście ta osoba zniknęła. Tak jakby ta osoba chciała abyśmy się znaleźli w Magnolii. Nie rozumiem tego.
-Musimy się dowiedzieć o co chodzi. Nie chcę, a przede wszystkim nie będę siedzieć na dupie i czekać. Dowiem się kto nas śledził. Ale... jest pewien problem-zaczęła niepewnie,a słysząc oczekujące westchnięcie kontynuowała.-Brak forsy. Jakoś muszę opłacić mieszkanie i mieć za co kupić jedzenie. Jednym słowem idziemy do gildii i bierzemy jakąś dobrze płatną misję. 


Kochani. Przepraszam za długość rozdziału. Ale stwierdziłam, że będę pisać je krótsze i dodawać częściej niż odwrotnie. Mam nadziej, że nikt nie będzie miał mi tego za złe. 
Do następnego :****