sobota, 21 listopada 2015

Rozdział I.

Na początek wyjaśnienie:
Kursywa będą pisane myśli danej osoby... a kolorową kursywą ♥ będzie zaznaczony ten głosik w głowie Lucynki, który będzie się czasami udzielał :D

To tyle. Zapraszam do czytania :*




Gęsia skórka i dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa towarzyszyły jej od kiedy tylko wyszła zza drzew i ujrzała pierwsze zarysy budynków. Niepokój jaki czuła wpływał na nią bardzo negatywnie, powodując przyspieszony puls i urywany, krótki oddech, nie pozwalając jej zaczerpnąć większej ilości świeżego powietrza. Plecak zsunął się z jej ramion, gdy te opadły wzdłuż ciała. Zatrzymała się i chwyciła za głowę kucając i pustym wzrokiem wpatrywała się w ziemie pod jej stopami. Zagryzła wargę chcąc się skupić na czymś innym niż na niepokoju jaki odczuwała z każdym kolejnym metrem jaki udało jej się wcześniej przejść. Zamknęła oczy i starała się uspokoić rozszalałe serce i unormować płytki oddech.

Dostałam ten list już dość dawno. A jak on mnie nie pozna. A jak dziadziunio mnie nie pozna? A co jak nie będę mogła tam zostać? Co ja wtedy zrobię? Gdzie znowu pójdę? Mam już dość ciągłej podróży i krótkich pobytów w danym miejscu. Chciałabym w końcu gdzieś zamieszkać na stałe. Chciałabym zamieszkać w tym mieście i mieć kontakt z ludźmi, których od dziecka uważałam za rodzinę.

-Uspokój się kobieto.-usłyszała prychnięcie i niezadowolenie, które sama odczuwała po kilku sekundach.- Jak nie tu to gdzie indziej.
-Rodziny i przyjaciół się nie zapomina.-powiedziała pewna tego co mówi i już nie usłyszała żadnego głosu.

Czasami zastanawiała się czy jednak te kilka lat temu nie ześwirowała. W końcu kto normalny słyszy w swojej głowie głosy?
Westchnęła ze zrezygnowaniem prostując się i oddychając głęboko. Całkowicie już uspokojona podniosła plecak i znowu ruszyła w kierunku miasta.

Krok za krokiem. Budynek za budynkiem. Człowiek za człowiekiem.
Mimo że, nie przepadała za tłumami ludzie w tym mieście nawet nie patrzyli na nią podejrzanym wzrokiem ,a na takowa osobę wyglądała. W końcu szła ubrana w długi do ziemi czarny płaszcz, zasłaniający całe jej ciało, a w około ludzie byli dość skąpo ubrani, gdyż było obecnie lato i jakieś 30 parę stopni.

Idąc po chodniku wydłuż płynącej obok rzeki zauważyła coś przez co się zatrzymała. Skręciła i weszła do budynku. Po kilku minutach wyszła zadowolona chowając do plecaka pęk kluczy.  
Poszczęściło mi się. 
-I dobrze. Przynajmniej mamy teraz dach nad głową, bo szczerze powiedziawszy mam dość spania pod gołym niebem... w lesie.
Po przejściu kolejnych kilkudziesięciu metrów zatrzymała się przed wielkim budynkiem z którego dochodziły śmiechy i krzyki.
Jesteśmy na miejscu.
-Witaj Fairy Tail!!!





Dobra rozdział krótki ze względu na to że pierwszy... nie no żart. Krótki ponieważ mój komputer coś nie trybi i siedziałam przepisując to wszystko na tablecie... a wierzcie mi lub nie ale to strasznie męczące. 

Ciąg dalszy pojawi się za kilka dni :***
Do następnego 


6 komentarzy:

  1. W tanim momencie przerwać ;______; Rozdział miło się czytało. Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny *-*
    Ten głos w głowie Lucy jest dość ciekawy XD
    Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle przerwała w takim momencie;/ ehhhh
    Ciekawy rozdział skarbie ♥♥

    OdpowiedzUsuń