Na początek wyjaśnienie:
Kursywa będą pisane myśli danej osoby... a kolorową kursywą ♥ będzie zaznaczony ten głosik w głowie Lucynki, który będzie się czasami udzielał :D
To tyle. Zapraszam do czytania :*
Gęsia skórka i dreszcze przechodzące wzdłuż kręgosłupa
towarzyszyły jej od kiedy tylko wyszła zza drzew i ujrzała pierwsze zarysy
budynków. Niepokój jaki czuła wpływał na nią bardzo negatywnie, powodując
przyspieszony puls i urywany, krótki oddech, nie pozwalając jej zaczerpnąć
większej ilości świeżego powietrza. Plecak zsunął się z jej ramion, gdy te
opadły wzdłuż ciała. Zatrzymała się i chwyciła za głowę kucając i pustym
wzrokiem wpatrywała się w ziemie pod jej stopami. Zagryzła wargę chcąc się
skupić na czymś innym niż na niepokoju jaki odczuwała z każdym kolejnym metrem
jaki udało jej się wcześniej przejść. Zamknęła oczy i starała się uspokoić
rozszalałe serce i unormować płytki oddech.
Dostałam
ten list już dość dawno. A jak on mnie nie pozna. A jak dziadziunio mnie nie
pozna? A co jak nie będę mogła tam zostać? Co ja wtedy zrobię? Gdzie znowu
pójdę? Mam już dość ciągłej podróży i krótkich pobytów w danym
miejscu. Chciałabym w końcu gdzieś zamieszkać na
stałe. Chciałabym zamieszkać w tym mieście i mieć kontakt z ludźmi,
których od dziecka uważałam za rodzinę.
-Uspokój się kobieto.-usłyszała prychnięcie
i niezadowolenie, które sama odczuwała po kilku sekundach.- Jak nie tu to gdzie
indziej.
-Rodziny i przyjaciół się nie zapomina.-powiedziała
pewna tego co mówi i już nie usłyszała żadnego głosu.
Czasami zastanawiała się czy jednak te
kilka lat temu nie ześwirowała. W końcu kto normalny słyszy w swojej głowie
głosy?
Westchnęła ze zrezygnowaniem prostując się
i oddychając głęboko. Całkowicie już uspokojona podniosła plecak i znowu
ruszyła w kierunku miasta.
Krok za krokiem. Budynek za budynkiem.
Człowiek za człowiekiem.
Mimo że, nie przepadała za tłumami ludzie
w tym mieście nawet nie patrzyli na nią podejrzanym wzrokiem ,a na takowa osobę
wyglądała. W końcu szła ubrana w długi do ziemi czarny płaszcz, zasłaniający
całe jej ciało, a w około ludzie byli dość skąpo ubrani, gdyż było obecnie lato
i jakieś 30 parę stopni.
Idąc po chodniku wydłuż płynącej
obok rzeki zauważyła coś przez co się zatrzymała. Skręciła i weszła do budynku. Po kilku minutach wyszła zadowolona chowając do plecaka pęk kluczy.
Poszczęściło mi się.
-I dobrze. Przynajmniej mamy teraz dach nad głową, bo szczerze powiedziawszy mam dość spania pod gołym niebem... w lesie.
Po przejściu kolejnych kilkudziesięciu metrów zatrzymała się przed wielkim budynkiem z którego dochodziły śmiechy i krzyki.
Jesteśmy na miejscu.
-Witaj Fairy Tail!!!
Po przejściu kolejnych kilkudziesięciu metrów zatrzymała się przed wielkim budynkiem z którego dochodziły śmiechy i krzyki.
Jesteśmy na miejscu.
-Witaj Fairy Tail!!!
Dobra rozdział krótki ze względu na to że pierwszy... nie no żart. Krótki ponieważ mój komputer coś nie trybi i siedziałam przepisując to wszystko na tablecie... a wierzcie mi lub nie ale to strasznie męczące.
Ciąg dalszy pojawi się za kilka dni :***
Do następnego
W tanim momencie przerwać ;______; Rozdział miło się czytało. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńDzięki ^^
UsuńRozdział genialny *-*
OdpowiedzUsuńTen głos w głowie Lucy jest dość ciekawy XD
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ^-^
Dzięki :D
UsuńJak zwykle przerwała w takim momencie;/ ehhhh
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział skarbie ♥♥
Dzięki Gburku :*
Usuń