-Spokojnie Laxus. Wszystko będzie dobrze.-powiedział staruszek bardziej uspakajając siebie niż wnuka.
========================================================================
Hej hej hej:p
Sorki za tak dłuuuuuuga nieobecność... ale wiecie... szkoła ;/
Na serio wielkie Przepraszam za błędy i za to ze opowiadanie jet trochę nudnawe. Aleeee z czasem się rozkręcę.
Buziaczki :*
========================================================================
Erza, Gray i Natsu wyszli z gabinetu dziadziusia. Szli już po schodach gdy usłyszeli muzykę, rozmowy i śmiech. Na dole w najlepsze bawili się członkowie gildii. Szukając wzrokiem blondynki zobaczyli ją w samym centrum zbiegowiska, otaczali ja prawie wszyscy. Dziewczyna nieśmiało odpowiadała na zadawane pytania nagle ktoś złapał ją za rękę i wyciągnął z tłumu. Przestraszona szła ciągnięta przez czerwonowłosą. Nikt nie odważył się odezwać gdyż była to ERZA, najniebezpieczniejsza i najsilniejsza kobieta w Fairy Tail. Usadziła Lucy na krześle przy barze. I usiadła obok. Chwile uważnie się jej przyglądała i już z uśmiechem powiedziałą.
-Jestem Erza Scarlet.-wyciągnęła dłoń w kierunku przestraszonej blondynki
-Je...Jestem Lucy-chwyciła powoli dłoń Erzy na co ta z jeszcze większym uśmiechem przytuliła ją do swojej zbroi automatycznie ją ogłuszając.
-Ja jestem Mirajane Strauss-powiedziała piękna dziewczyna z wielkimi niebieskimi oczami i długimi białymi włosami-Gdzie chciałabyś mieć znak naszej gildii i jakiego koloru?-spytała z wielkim uśmiechem
-Hmmmm... może niech będzie różowy o tu.-Lucy wskazała prawą dłoń. Mirajane zrobiła jej piękną różową pieczątkę po czym podała jej sok pomarańczowy i odeszła.
-Cześć-usłyszała zza pleców blondynka i mimowolnie powaliła na deski jednym ruchem osobę która stała za nią. Automatycznie spojrzała na ziemię na której leżał obolały ale uśmiechnięty różowowłosy chłopak.
-Jestem Narsu Dragneel.
-Przepraszam-powiedziała i pomogła mu wstać.
-Hahahah już drugi raz cię powaliła, żarówo.-kolejna osoba zza jej pleców poleciała w mgnieniu oka w powietrze i blondynka jednym szybkim kopem w brzuch przygniotła granatowłosego chłopaka do ziemi.
-Hhahahhaha. Dobrze ci tak lodówo!-Natsu tarzał się ze śmiechu pod nogami Erzy ta natomiast przygniotła go także do ziemi obok Greya.
-To jest Grey Fullbuster.-powiedziała czerwonowłosa.
-Hej.-Machnął ręką na przywitanie. Lucy przeprosiła go i pomogła mu się podnieść.
-Miło mi was poznać.-powiedziała blondynka i obdarzyła ich nieśmiałym ale szczerym uśmiechem.
-Z okazji tego że dołączyła do nas Lucy...-schodzący mistrz zatrzymał się na schodach, nabrał powietrza w płuca i krzyknął z całych sił.-ZACZYNAMY IMPREZKĘ!!!!
Jak na zawołanie muzyka zabrzmiała jeszcze głośniej, pojawiły się beczki z alkoholem, a stoły i krzesła stały tak jakby nigdy się stamtąd nie ruszały. (raczej tak jakby nikt nimi nie rzucał ;p)
Erza złapała Lucy za rękę i pociągnęła ją go grupki dziewczyn.
-Przedstawię ci wszystkich.-podeszła do małej niebieskowłosej dziewczynki rozmawiającej z białym kotem. (Lucy mimo że widziała gadającego kota zbytnio się tym nie przejęła)
-To jest Wendy-wskazała na uśmiechniętą dziewczynkę- i jej kotka Carla
-Cześć-powiedziały jednocześnie
-To jest Mira, którą już zdążyłaś poznać i jej młodsza siostra Lisanna.- blondynka uśmiechnęła się do sióstr, uśmiechem odpowiedziała jej tylko starsza gdyż ta młodsza zmierzyła ją od góry do dołu i odeszła bez słowa.
Gdy odeszły od nich blondwłosa spytała Erzę o co chodziło tej dziewczynie a ta tylko uśmiechnęła się i powiedziała że ma się niczym nie przejmować.
Następnie Lucy poznała Evergreen, Bisce, Kinane, Juvie i na samym końcu podeszły wraz z czerwonowłosą do stolika przy którym siedziała piękna brunetka w brązowych spodniach i niebieskiej bluzce bardziej przypominającej górę od bikini niż bluzkę.
-A to jest Cana Alberona.
Cana uśmiechnęła się ciepło do Lucy i dalej popijała alkohol ze swojej ukochanej beczki. Erza przedstawiła teraz męską część, która trochę swoim zachowaniem przerażała Lucy na samym początku ale po kilku minutach śmiała się razem z nimi.
-Natsu!-krzyknęła Erza- Idziesz z nami.-powiedziała do stojącego już obok niej chłopaka na co ten ochoczo przytaknął.
-A gdzie idziemy?-spytała blondynka
-Pokażemy ci twój nowy dom.-uśmiechnął się różowowłosy i razem z Erzą zaprowadzili Lucy pod kamienicę, weszli na samą górę i Erza otworzyła kluczem drzwi.
-Natsu, opowiedz Lucy co nieco o naszym życiu. Ja wracam do gildii bo Jellal zaraz wraca.-czerwonowłosa z rumieńcem na twarzy wybiegła z budynku i pognała pędem do gildii.
-Naaaaaatsuuuuu!!-przez okno wleciał niebieski kotek z białymi skrzydłami zatrzymał się dopiero przytulony w uśmiechniętego chłopaka.
-Co się stało?
-Natsu, jestem głoooooodny.-zaburczało mu w brzuchu
Lucy podeszła do lodówki która na szczęście była pełna
-Zostaniecie na kolacje?-spytała z uśmiechem
Zielonooki chłopak i jego niebieski przyjaciel przytaknęli i obdarowali blondynkę szczerymi uśmiechami.
Po kilka minutach kolacja była zjedzona.
-No więc Lucy..-zaczął powoli różowowłosy.-Dziękuję za wcześniej.
Blondynka popatrzyła na niego i obdarowała go jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie chłopak w swoim życiu widział na co ten odwrócił głowę zasłaniając zaróżowione policzki.
-Nie ma sprawy.-powiedziała wciąż się uśmiechając.
-My już pójdziemy.-powiedział chłopak z złapał małego, niebieskiego kotka.-Do jutra.-uśmiechnął się i wyskoczył przez okno.
-Używaj drzwi!-krzyknęła za nim nadal z uśmiechem na ustach.
Ogarnęła wzrokiem nowe mieszkanie.
-Mam nadzieję że pobędę tu dłużej.-uśmiechnęła się smutno i powędrowała do łazienki by wźiąść długa i relaksującą kąpiel.
Wyszła po godzinie i od razu wgramoliła się na dość duże łóżko po czym od razu zasnęła
***
W tym samym czasie
Pewien blondyn siedział jeszcze w gildii.
Słuchał muzyki na słuchawkach, które zawsze były częścią jego ubioru.
Muzyka pomagała mu się skupić, ale teraz nawet ona nie chciała odpędzić myśli o pewnej osobie.
Siedział i myślał o blondwłosej dziewczynie o brązowych oczach.
Zobaczył ją dzisiaj po raz pierwszy od kilku lat.
Znali się od dziecka.
Była od niego 3 lata młodsza ale lubił jej towarzystwo.
Można by nawet powiedzieć że lubił ją bardziej niż innych.
Wtedy gdy jechali w odwiedziny do niej i jej rodziców był prze szczęśliwy że ją zobaczy.
Ale nigdy by nie pomyślał nawet że tego dnia ona przejdzie przez piekło.
Wiedział tylko tyle co mu powiedziała w czasie gdy jeszcze razem trenowali.
W sumie wiedział więcej niż jego dziadek i każdy kto z nią na ten temat rozmawiał.
Opowiedziała o magach którzy bez litości zabili jej ojca, który stanął w obronie żony i córki.
Jej matka zginęła kilka minut po nim gdy razem z nią uciekały przez las.
Jakimś cudem udało jej się uciec ale miała wtedy do siebie żal że nic nie mogła zrobić.
Czuła się bezużyteczna... to właśnie dlatego poddała się praktycznie morderczemu treningowi.
Gdy tylko pytał o ludzi, którzy byli odpowiedzialni za atak i morderstwo na jej rodzicach, zaczynała się trząść, zamykała się w sobie lub najzwyczajniej na świecie uciekała.
Gdy ją dzisiaj zobaczył nie mógł wydusić z siebie słowa.
Nawet nie miał na tyle odwagi żeby do niej podejść.
Zamurowało go.
Z pyzatej, zadziornej dziewczyny,
która była dla niego najważniejsza,
zmieniła się w piękna kobietę,
która była nieziemsko piękna.
Z jakieś 3 lata temu na jednej z misji znalazł starą książkę o klątwach i czarnej magii.
Gdy z ciekawości ją czytał, trafił na dość silne zaklęcie, które powodowało otworzenie bram do innych światów. Zdziwił się jak przeczytał co jest potrzebne do jej otwarcia. 12 zodiakalnych złotych kluczy, 2 diamentowe klucze i mag gwiezdnej energii płci żeńskiej.
Momentalnie przypomniał sobie o tym że w całym Fiore jest tylko kilku magów Gwiezdnej Energii.
Podajże 3. Reszta zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Z tego co pamiętał blondynka była w posiadaniu 6 zodiakalnych kluczy.
Więc nie miał pojęcia ile teraz ich ma.
Ale jedno jest pewne.
Nie pozwoli aby ktoś tknął ją chociaż palcem.
Wstał i wyszedł szybkim krokiem w gildii w tylko sobie znanym kierunku.
========================================================================
Rozdział napisany. Jeszcze raz wielkie przepraszam za to że rozdział dodałam tak późno.
Postaram się je dodawać systematycznie.
Buziaczki :****
^^
poniedziałek, 16 grudnia 2013
niedziela, 6 października 2013
Rodział 3
-Mówiłem ci przyprowadziłeś diabła tylko że w ciele kobiety!-ryknął granatowłosy, a jego krzyk rozniusł się po całej gildii. -Jest tak samo szurnięta jak Erza- dodał już spokojnie lecz nadal jego słowa było słychać już w całej gildii.
Nagle słychać szybkie kroki dwóch osób które idą w ich stronę.
-Nara!-krzyknął Natsu i wyskoczył jak poparzony z pod stołu i schował się za barem.
Dwaj pozostali nie zdążyli zareagować kiedy stół pod którym do tej pory się chowali został podniesiony i roztrzaskany na miliony kawałeczków przez blondynkę, która rzuciła nim w ścianę.
Przerażeni chłopcy zaczęli błagać blondynkę o przebaczenie gdy w tym samym momencie z tyłu zaszła ich czerwonowłosa kobieta w lśniącej zbroi z mieczami w ręce.
-Już ja wam pokażę kto jest szurnięty!-już chciała się rzucić na śmiertelnie wystraszonych chłopców gdy nagle przerwał jej donośny krzyk.
-Spooooookój!-po schodach schodził niski staruszek.
Blondynka patrzyła z ciekawością na tego człowieka
Już gdzieś go widziałam.-pomyslała.
Staruszek podszedł do niej i przyglądnął jej się całej od góry do dołu i wyszczerzył zęby w uśmiechu po czym dodał.
-Lucy! Jak ty wyrosłaś!-dziewczyna usiadła na podłodzę po czym krzyknęła już uśmiechnięta
-Wujek Makarov!- na te słowa cała gildia oprzytomniała i wpatrywała się a to w blondynkę a to w mistrza.
-Lucy miałaś tu być wczoraj!-zdzielił dziewczynę w głowę.
-To nie moja wina!-oddała mu blondynka na co wszystkim opadły szczęki.-To przez niego!-wskazała na Natsu.
-NAAAAAATSUUUUU!- krzyknął mistrz, a ten już stał obok niego cały blady.
-Mistrzu spokojnie.-białowłosa dziewczyna podeszła do mistrza i poklepała go po głowie a ten od razu się uspokoił.
Wszedł na beczkę z winem i powiedział poważnie.
-Dzieciaczki moje to jest Lucy od dzisiaj jest nowym członkiem w naszej rodzinie.-wskazał na czerwona jak burak dziewczynę.
-No hej.- machnęła ręką blondwłosa na co wszyscy się do niej uśmiechnęli, nawet Erza która na początku nie była do niej przekonana od razu ją polubiła.
-Lucy skarbie ty zostań na dole i poczekaj. Erza, Gray, Natsu do mnie na górę.-po tych słowach uśmiechnął się do blondynki i pomaszerował na górę a za nim wywołana trójka magów.
Makaov usiadł wygodnie w wielkim fotelu a na przeciwko niego stali zaciekawieni przyjaciele.
-Mistrzu...-przerwała milczenie Erza.-Kim jest ta dziewczyna?
Zaciekawieni Natsu i Grey spojrzeli na staruszka, który miał bardzo poważną minę.
-To Lucy Heartfilia, córka mojego starego przyjaciela, który wraz z żoną i całą służba został brutalnie zamordowany na jej oczach.-przerwał na moment po czym już z uśmiechem dodał- Od dziś będziecie razem w drużynie. Waszym obowiązkiem będzie jej pilnować.
-Przed czym?-spytał ciekawy Grey.
-Nie przed czym ale przed kim.-poprawił go mistrz na co różowo i czerwono włosa otworzyli oczy ze zdziwienia.- Pozwólcie ze zacznę od początku. Spotkałem Lucy z jakieś kilka dni po tragicznej śmierci jej rodziców. Wpadła na mnie jak uciekała przed jakimiś ludźmi. Widzicie właśnie jechałem do rodziny Heartfiliów w odwiedziny i nie miałem pojecia co sie stało ale widząc Lucy od razu jej pomogłem.
-Chyba raczej ja to zrobiłem bo ty nawet nogą nie ruszyłeś-wtrącił Laxus wchodząc do gabinetu dziadka i rozsiadając się wygodnie na fotelu.
-No tak. A więc dowiedzieliśmy się co się wydarzyło i wzięliśmy małą Lucy ze sobą. Przez kilka miesięcy trenowała z Laxusem.- trójka stojących magów wytrzeszczyła oczy. Nie mogli sobie wyobrazić Laxusa jako nauczyciela.
-Czego?-spytał Laxus zdenerwowany.-Nawet sobie nie zdajecie sprawy jaki jestem genialny.-powiedział z uśmieszkiem.
-Wracając do właściwego tematu. Po treningu chcieliśmy ją zabrać do Fairy Tail ale ona wolała zwiedzić najpierw trochę świata. Od tamtej pory jej nie widziałem, czasami przysyłała tylko listy z różnych miejsc.
-Staruszku nie opowiadaj jej całej historii tylko przejdź do rzeczy-wtrącił już trochę zniecierpliwiony Laxus.
-No dobrze, dobrze. A więc Lucy jej bardzo silna ale od kilku lat co dwa dni zmienia miejsce zamieszkania, boi się że jeżeli zostanie w jednym miejscu na dłużej "oni" ją znajdą.
-"Oni"? Czyli kto?-spytała czerwonowłosa.
-Nie wiem. Nie powiedziała mi. A właśnie Natsu, co takiego się wydarzyło wczoraj jak spotkałeś Lucy?
-Hahhahahhahah- różowowłosy zaczął się śmiać nerwowo za co od razu dostał w łeb od Erzy.-A więc ... trochę mnie poniosło przy zadaniu jakie mi dziadziuś wyznaczył.
-Jak cię poniosło?! Miałeś tylko iść kupić kilka rzeczy!
-No i jak kupowałem te rzeczy to jakimś cudem wdałem się w bójkę z tym białowłosym typem i jego kumplami z tej nowej gildii na drugim końcu miasta. I jakoś tak wyszło że ich było ze 100 a ja byłem jeden i na dodatek byłem strasznie głooooodny i jakoś tak wyszło, że jak leciałem to wbiłem się w ścianę domu panny Martinez gdzie stała ta dziewczyna. Nie pamiętam więcej bo ten idiota Renji mnie znokautował. A obudziłem się na polanie w lesie, miałem opatrzone rany i obok mnie leżała ta dziewczyna, jak się obudziła to dziwnie się zachowywała a jak chciałem do niej podejść to mi przywaliła i uciekła. No to ja za nią i ona jakmś cudem wpadła do tego krateru który został po tym jak Erza się wkurzyła na treningu ze mną. Zemdlała i przyniosłem ją tutaj. Resztę już wiecie.-Natsu to wszystko powiedział na jednym wdechu więc wszyscy zebrani nie wiele zrozumieli. Ale nie dopytywali się niczego więcej.
-Dobrze. Erza zaprowadź później Lucy do mieszkania. Tu masz adres.-wręczył jej karteczkę z adresem
-Ale dlaczego nie bedzie mieszkać w internacie tak jak reszta dziewczyn?-spytała czerwonowłosa.
-Nie jest przyzwyczajona do mieszkania z kilkoma osobami.
-Rozumiem. To wszystko?
-Tak możecie iść.
Na co trójka magów ukłoniła sie i wyszła z gabinetu.
-Staruszku, czy ty wiesz co robisz? Ta dziewczyna jest wybrańcem.
-Spokojnie Laxus. Wszystko będzie dobrze.-powiedział strauszek bardziej uspakajając siebie niż wnuka.
Nagle słychać szybkie kroki dwóch osób które idą w ich stronę.
-Nara!-krzyknął Natsu i wyskoczył jak poparzony z pod stołu i schował się za barem.
Dwaj pozostali nie zdążyli zareagować kiedy stół pod którym do tej pory się chowali został podniesiony i roztrzaskany na miliony kawałeczków przez blondynkę, która rzuciła nim w ścianę.
Przerażeni chłopcy zaczęli błagać blondynkę o przebaczenie gdy w tym samym momencie z tyłu zaszła ich czerwonowłosa kobieta w lśniącej zbroi z mieczami w ręce.
-Już ja wam pokażę kto jest szurnięty!-już chciała się rzucić na śmiertelnie wystraszonych chłopców gdy nagle przerwał jej donośny krzyk.
-Spooooookój!-po schodach schodził niski staruszek.
Blondynka patrzyła z ciekawością na tego człowieka
Już gdzieś go widziałam.-pomyslała.
Staruszek podszedł do niej i przyglądnął jej się całej od góry do dołu i wyszczerzył zęby w uśmiechu po czym dodał.
-Lucy! Jak ty wyrosłaś!-dziewczyna usiadła na podłodzę po czym krzyknęła już uśmiechnięta
-Wujek Makarov!- na te słowa cała gildia oprzytomniała i wpatrywała się a to w blondynkę a to w mistrza.
-Lucy miałaś tu być wczoraj!-zdzielił dziewczynę w głowę.
-To nie moja wina!-oddała mu blondynka na co wszystkim opadły szczęki.-To przez niego!-wskazała na Natsu.
-NAAAAAATSUUUUU!- krzyknął mistrz, a ten już stał obok niego cały blady.
-Mistrzu spokojnie.-białowłosa dziewczyna podeszła do mistrza i poklepała go po głowie a ten od razu się uspokoił.
Wszedł na beczkę z winem i powiedział poważnie.
-Dzieciaczki moje to jest Lucy od dzisiaj jest nowym członkiem w naszej rodzinie.-wskazał na czerwona jak burak dziewczynę.
-No hej.- machnęła ręką blondwłosa na co wszyscy się do niej uśmiechnęli, nawet Erza która na początku nie była do niej przekonana od razu ją polubiła.
-Lucy skarbie ty zostań na dole i poczekaj. Erza, Gray, Natsu do mnie na górę.-po tych słowach uśmiechnął się do blondynki i pomaszerował na górę a za nim wywołana trójka magów.
Makaov usiadł wygodnie w wielkim fotelu a na przeciwko niego stali zaciekawieni przyjaciele.
-Mistrzu...-przerwała milczenie Erza.-Kim jest ta dziewczyna?
Zaciekawieni Natsu i Grey spojrzeli na staruszka, który miał bardzo poważną minę.
-To Lucy Heartfilia, córka mojego starego przyjaciela, który wraz z żoną i całą służba został brutalnie zamordowany na jej oczach.-przerwał na moment po czym już z uśmiechem dodał- Od dziś będziecie razem w drużynie. Waszym obowiązkiem będzie jej pilnować.
-Przed czym?-spytał ciekawy Grey.
-Nie przed czym ale przed kim.-poprawił go mistrz na co różowo i czerwono włosa otworzyli oczy ze zdziwienia.- Pozwólcie ze zacznę od początku. Spotkałem Lucy z jakieś kilka dni po tragicznej śmierci jej rodziców. Wpadła na mnie jak uciekała przed jakimiś ludźmi. Widzicie właśnie jechałem do rodziny Heartfiliów w odwiedziny i nie miałem pojecia co sie stało ale widząc Lucy od razu jej pomogłem.
-Chyba raczej ja to zrobiłem bo ty nawet nogą nie ruszyłeś-wtrącił Laxus wchodząc do gabinetu dziadka i rozsiadając się wygodnie na fotelu.
-No tak. A więc dowiedzieliśmy się co się wydarzyło i wzięliśmy małą Lucy ze sobą. Przez kilka miesięcy trenowała z Laxusem.- trójka stojących magów wytrzeszczyła oczy. Nie mogli sobie wyobrazić Laxusa jako nauczyciela.
-Czego?-spytał Laxus zdenerwowany.-Nawet sobie nie zdajecie sprawy jaki jestem genialny.-powiedział z uśmieszkiem.
-Wracając do właściwego tematu. Po treningu chcieliśmy ją zabrać do Fairy Tail ale ona wolała zwiedzić najpierw trochę świata. Od tamtej pory jej nie widziałem, czasami przysyłała tylko listy z różnych miejsc.
-Staruszku nie opowiadaj jej całej historii tylko przejdź do rzeczy-wtrącił już trochę zniecierpliwiony Laxus.
-No dobrze, dobrze. A więc Lucy jej bardzo silna ale od kilku lat co dwa dni zmienia miejsce zamieszkania, boi się że jeżeli zostanie w jednym miejscu na dłużej "oni" ją znajdą.
-"Oni"? Czyli kto?-spytała czerwonowłosa.
-Nie wiem. Nie powiedziała mi. A właśnie Natsu, co takiego się wydarzyło wczoraj jak spotkałeś Lucy?
-Hahhahahhahah- różowowłosy zaczął się śmiać nerwowo za co od razu dostał w łeb od Erzy.-A więc ... trochę mnie poniosło przy zadaniu jakie mi dziadziuś wyznaczył.
-Jak cię poniosło?! Miałeś tylko iść kupić kilka rzeczy!
-No i jak kupowałem te rzeczy to jakimś cudem wdałem się w bójkę z tym białowłosym typem i jego kumplami z tej nowej gildii na drugim końcu miasta. I jakoś tak wyszło że ich było ze 100 a ja byłem jeden i na dodatek byłem strasznie głooooodny i jakoś tak wyszło, że jak leciałem to wbiłem się w ścianę domu panny Martinez gdzie stała ta dziewczyna. Nie pamiętam więcej bo ten idiota Renji mnie znokautował. A obudziłem się na polanie w lesie, miałem opatrzone rany i obok mnie leżała ta dziewczyna, jak się obudziła to dziwnie się zachowywała a jak chciałem do niej podejść to mi przywaliła i uciekła. No to ja za nią i ona jakmś cudem wpadła do tego krateru który został po tym jak Erza się wkurzyła na treningu ze mną. Zemdlała i przyniosłem ją tutaj. Resztę już wiecie.-Natsu to wszystko powiedział na jednym wdechu więc wszyscy zebrani nie wiele zrozumieli. Ale nie dopytywali się niczego więcej.
-Dobrze. Erza zaprowadź później Lucy do mieszkania. Tu masz adres.-wręczył jej karteczkę z adresem
-Ale dlaczego nie bedzie mieszkać w internacie tak jak reszta dziewczyn?-spytała czerwonowłosa.
-Nie jest przyzwyczajona do mieszkania z kilkoma osobami.
-Rozumiem. To wszystko?
-Tak możecie iść.
Na co trójka magów ukłoniła sie i wyszła z gabinetu.
-Staruszku, czy ty wiesz co robisz? Ta dziewczyna jest wybrańcem.
-Spokojnie Laxus. Wszystko będzie dobrze.-powiedział strauszek bardziej uspakajając siebie niż wnuka.
sobota, 5 października 2013
Rozdział 2
Różowowłosy wstał i przeciągnął się kilka razy, już miał wstać i wracać do domu gdy ujrzał śpiącą postać tuż obok siebie. Rozpoznał jej zapach i wiedział że to ona go wczoraj uratowała.
Uważnie się jej przyglądał gdy nagle dziewczyna złapał się za głowę i przycisnęła ją do kolan.
Po chwili spojrzała na niego przerażonym wzrokiem, wstała, pozbierała swoje rzeczy i wrzuciła je do ognia. Chłopak zaczął pałaszować swoje ulubione danie (taaaak płomyczki są mniamuśne:p), a gdy skończył chciał podejść do dziewczyny i jej podziękować za pomoc lecz gdy podszedł ta cofnęła się i przyjęła pozycję obronną. Zdziwiony palnął bez namysłu:
-Spokojnieeee. Nic cie przecież nie zrobię.
I zrobił krok na przód co okazało się wielkim błędem gdyż został w mgnieniu oka powalony na ziemię i nim się obejrzał dziewczyna zniknęła wśród drzew.
Wstał, otrzepał się i spokojnie szedł w jej kierunku, wiedział gdzie iść bo doskonale wyczuwał jej zapach, któremu nie mógł się oprzeć. Szedł kilka minut gdy zobaczył jak dziewczyna wpada do wielkiego dołu. Podbiegł do niego i zobaczył ją mdlejącą. Bez zastanowienia wskoczył, wziął dziewczynę na ręce, wyskoczył z tego dołu i popędził do miasta ile sił w nogach. Stanął przed wejściem do wielkiego budynku i wyważył drzwi z buta, wszyscy zebrani w środku umilkli na widok chłopca trzymającego ranną osobę.
-Wendy! Do skrzydła szpitalnego! -krzyknął chłopak sam kierując się w jego stronę.
Położył dziewczynę na łóżku i spojrzał na wchodzącą pospiesznie do pokoju małą niebieskowłosą dziewczynkę.
-Co się stało?!-spytała bardzo ciekawa tego co wydarzyło się tej osobie.
-Spadła na sam dół tej wielkiej dziury która została po moim treningu z Erzą.- powiedział chłopak.-Wendy pomóż jej.
-Dobrze. Ale najpierw trzeba ściągnąć jej ten płaszcz.-mówiąc to odpięła guziki w płaszczu i ściągnęła kaptur.
Teraz na łóżku leżała piękna, szczupła blondwłosa dziewczyna z wielkim biustem. Ubrana w krótką jeansową spódniczkę i obcisłą biało niebieska bluzkę z dość dużym dekoltem.
-Wooow.-tyle miała do powiedzenia Wendy kiedy przyjrzała się dokładnie blondynce. Była to pierwsza tak piękna osoba jaką Wendy widziała podczas swojego pobytu w tym mieście. Podniosła głowę by spytać swojego przyjaciela o więcej szczegółów gdy zobaczyła go wpatrującego się uważnie w nieprzytomną dziewczynę. Od razu przyłożyła swoje małe rączki do brzucha dziewczyny wokół której teraz unosiła się niebieska poświata. Minutę później skończyła ją leczyć.
-Skończyłam. Obudzi się za kilka minut.-po tych słowach wyszła.
Różowowłosy czekając aż dziewczyna się obudzi usiadł na krześle obok łóżka blondynki i po kilku chwilach sam zasnął.
Obudziły go głośniejsze niż zwykle krzyki w gildii. Otworzył oczy i zobaczył że blondynki nie ma.
Nagle do pomieszczenia wleciał niebieski kotek i wtulił się w chłopca.
-Na. Na. Natsuuu-rpzpłakał się
-Co się stało Happy?
-Ta dziewczyna...-spojrzał na przyjaciela który miał wypisane przerażenie w oczach. Myślał że stało się jej coś strasznego
-Mów Happy!-uniusł kota i spojrzał mu w oczy
-Ta dziewczyna roznosi właśnie całą gildię!!!-wydarł się Happy na co Natsu od razu popędził do głównego pomieszczenia i zatrzymał się na schodach bo nie mógł uwierzyć w to co widzi.
Blondwłosa dziewczyna stała na stole wraz z Erzą i piorunowały się wzrokiem (dosłownie i w przenośni) a wokół leżeli półprzytomni i poobijani członkowie gildii. Zszedł na dół lecz dziewczyny zajęte sobą go nawet nie zauważyły. Ktoś pociągnął go na ziemię i w ciągnął pod jeden z kilku jeszcze niepołamanych stołów.
-Debilu przyprowadziłeś tu diabła!-wykrzyczał na głos granatowłosy chłopak.
-Ale co się stało?-spytał różowowłosy przyjaciela
-Jakieś 3 minuty temu wyszła ze skrzydła szpitalnego i chciała wyjść z gildii ale ten idiota Gajeel chciał ją zatrzymać i się wkurzyła.
-Nie jestem idiotą, idioto-syknął czerwonooki chłopak o czarnych włosach.
-Moment... jak to się wkurzyła?! To ONA to wszystko zrobiła?-spytał z niedowierzaniem różowowłosy na co pozostała dwójka nerwowo przytaknęła-Ale jak ona to zrobiła?!
-Mówiłem ci przyprowadziłeś tu diabła tylko że w ciele kobiety!-ryknął granatowłosy.
========================================================================
No i koniec tego rozdziału.
Mam cichą nadzieję że się wam spodoba mimo że ja jestem mało zachwycona ale z pewnym czasem się jeszcze rozkręcę :D
Dzisiaj albo już jutro dodam kolejny rozdział ;p Buziaczki :*
Uważnie się jej przyglądał gdy nagle dziewczyna złapał się za głowę i przycisnęła ją do kolan.
Po chwili spojrzała na niego przerażonym wzrokiem, wstała, pozbierała swoje rzeczy i wrzuciła je do ognia. Chłopak zaczął pałaszować swoje ulubione danie (taaaak płomyczki są mniamuśne:p), a gdy skończył chciał podejść do dziewczyny i jej podziękować za pomoc lecz gdy podszedł ta cofnęła się i przyjęła pozycję obronną. Zdziwiony palnął bez namysłu:
-Spokojnieeee. Nic cie przecież nie zrobię.
I zrobił krok na przód co okazało się wielkim błędem gdyż został w mgnieniu oka powalony na ziemię i nim się obejrzał dziewczyna zniknęła wśród drzew.
Wstał, otrzepał się i spokojnie szedł w jej kierunku, wiedział gdzie iść bo doskonale wyczuwał jej zapach, któremu nie mógł się oprzeć. Szedł kilka minut gdy zobaczył jak dziewczyna wpada do wielkiego dołu. Podbiegł do niego i zobaczył ją mdlejącą. Bez zastanowienia wskoczył, wziął dziewczynę na ręce, wyskoczył z tego dołu i popędził do miasta ile sił w nogach. Stanął przed wejściem do wielkiego budynku i wyważył drzwi z buta, wszyscy zebrani w środku umilkli na widok chłopca trzymającego ranną osobę.
-Wendy! Do skrzydła szpitalnego! -krzyknął chłopak sam kierując się w jego stronę.
Położył dziewczynę na łóżku i spojrzał na wchodzącą pospiesznie do pokoju małą niebieskowłosą dziewczynkę.
-Co się stało?!-spytała bardzo ciekawa tego co wydarzyło się tej osobie.
-Spadła na sam dół tej wielkiej dziury która została po moim treningu z Erzą.- powiedział chłopak.-Wendy pomóż jej.
-Dobrze. Ale najpierw trzeba ściągnąć jej ten płaszcz.-mówiąc to odpięła guziki w płaszczu i ściągnęła kaptur.
Teraz na łóżku leżała piękna, szczupła blondwłosa dziewczyna z wielkim biustem. Ubrana w krótką jeansową spódniczkę i obcisłą biało niebieska bluzkę z dość dużym dekoltem.
-Wooow.-tyle miała do powiedzenia Wendy kiedy przyjrzała się dokładnie blondynce. Była to pierwsza tak piękna osoba jaką Wendy widziała podczas swojego pobytu w tym mieście. Podniosła głowę by spytać swojego przyjaciela o więcej szczegółów gdy zobaczyła go wpatrującego się uważnie w nieprzytomną dziewczynę. Od razu przyłożyła swoje małe rączki do brzucha dziewczyny wokół której teraz unosiła się niebieska poświata. Minutę później skończyła ją leczyć.
-Skończyłam. Obudzi się za kilka minut.-po tych słowach wyszła.
Różowowłosy czekając aż dziewczyna się obudzi usiadł na krześle obok łóżka blondynki i po kilku chwilach sam zasnął.
Obudziły go głośniejsze niż zwykle krzyki w gildii. Otworzył oczy i zobaczył że blondynki nie ma.
Nagle do pomieszczenia wleciał niebieski kotek i wtulił się w chłopca.
-Na. Na. Natsuuu-rpzpłakał się
-Co się stało Happy?
-Ta dziewczyna...-spojrzał na przyjaciela który miał wypisane przerażenie w oczach. Myślał że stało się jej coś strasznego
-Mów Happy!-uniusł kota i spojrzał mu w oczy
-Ta dziewczyna roznosi właśnie całą gildię!!!-wydarł się Happy na co Natsu od razu popędził do głównego pomieszczenia i zatrzymał się na schodach bo nie mógł uwierzyć w to co widzi.
Blondwłosa dziewczyna stała na stole wraz z Erzą i piorunowały się wzrokiem (dosłownie i w przenośni) a wokół leżeli półprzytomni i poobijani członkowie gildii. Zszedł na dół lecz dziewczyny zajęte sobą go nawet nie zauważyły. Ktoś pociągnął go na ziemię i w ciągnął pod jeden z kilku jeszcze niepołamanych stołów.
-Debilu przyprowadziłeś tu diabła!-wykrzyczał na głos granatowłosy chłopak.
-Ale co się stało?-spytał różowowłosy przyjaciela
-Jakieś 3 minuty temu wyszła ze skrzydła szpitalnego i chciała wyjść z gildii ale ten idiota Gajeel chciał ją zatrzymać i się wkurzyła.
-Nie jestem idiotą, idioto-syknął czerwonooki chłopak o czarnych włosach.
-Moment... jak to się wkurzyła?! To ONA to wszystko zrobiła?-spytał z niedowierzaniem różowowłosy na co pozostała dwójka nerwowo przytaknęła-Ale jak ona to zrobiła?!
-Mówiłem ci przyprowadziłeś tu diabła tylko że w ciele kobiety!-ryknął granatowłosy.
========================================================================
No i koniec tego rozdziału.
Mam cichą nadzieję że się wam spodoba mimo że ja jestem mało zachwycona ale z pewnym czasem się jeszcze rozkręcę :D
Dzisiaj albo już jutro dodam kolejny rozdział ;p Buziaczki :*
Rozdział 1
Zatrzymała się dopiero na jednej z ulic i z zaciekawieniem przyglądała się ludziom, którzy uciekali w panice.
Ciekawe czego się tak boją? pomyślała i jak na zawołanie tuż przed jej twarzą przeleciał chłopak z różowymi włosami i wbił się w ścianę budynku obok. Dziewczyna instynktownie spojrzała w przeciwną stronę i zauważyła kilkudziesięciu magów idących w ich stronę.
-Uciekaj stąd!-krzyknął do niej różowo włosy chłopak. Wstał i już chciał się rzucić na przeciwników gdy został uderzony w brzuch z pięści przez wysokiego białowłosego chłopaka, który wziął się nie wiadomo skąd. Spojrzał w kierunku zakapturzonej dziewczyny i powiedział z uśmiechem:
-Będzie dla ciebie lepiej gdy stąd szybko odejdziesz.
Na to dziewczyna tylko pogardliwie prychnęła czym owy chłopak bardzo się zdenerwował
-Ty mi grozisz?-spytała spokojnie ale i lekceważąco blondynka.
-Ja ci nie grożę. Ja cię tylko ostrzegam żebyś nie wchodziła nam w drogę.-odpowiedział już naprawdę zdenerwowany
-Cóż to wy stoicie mi na drodze- odpowiedziała i nim chłopak zdążył zauważyć że owa zakapturzona dziewczyna wyciągnęła w kierunku jego głowy nogę już odleciał na 5 metrów i wbił się w ścianę budynku na przeciwko i stracił przytomność. Spojrzała na resztę jego towarzyszy którzy teraz kipieli ze złości i patrzyli się na nią z rządzą mordu w oczach.
Ruszyli na nią wszyscy na raz. Ona spokojnie unikała ciosów i po pewnym czasie zatrzymała się 3 metry od całej tej grupy.
-Zabić ich!-wskazał na nią i na nieprzytomnego chłopaka białowłosy który już się podnosił z ziemi.
Niech to jest ich za dużo! Blondynka w mgnieniu oka złapała nieprzytomnego różowowłosego chłopaka i co sił w nogach uciekła przed kipiącym ze złości tłumem. Jezu ile ten chłopak waży?! Dziewczyna dobiegła do polany na której wcześniej odpoczywała i ułożyła chłopaka pod jednym z drzew a sama usiadła zmęczona obok i zamknęła oczy. Po kilku sekundach je otworzyła i przyjrzała się jeszcze nieprzytomnemu chłopakowi. Był naprawdę przystojny. Różowe kosmyki włosów opadły mu na czoło, wyraz twarzy miał spokojny ale wyglądał tak jakby miał zaraz się obudzić. I faktycznie zaczął odzyskiwać przytomność. Przestraszona blondynka z nie wiadomych dla siebie przyczyn zdzieliła chłopakowi w głowę powodując że spowrotem stracił przytomność
Głupiaaa! Po co żeś mu przyłożyła?! skarciła samą siebie w myślach. Wstała, otrzepała się z kurzu i rozpaliła ognisko, wyciągnęła koc z torby którą przed odpoczynkiem tutaj schowała w krzakach.
Było już bardzo późno, dziewczyna dorzuciła drewna do ogniska i usiadła wygodnie obok chłopaka którego wcześniej przykryła kocem i opatrzyła bo miał kilka zadrapań. Patrząc na niebo pełne gwiazd uśmiechnęła się pod nosem i zasnęła.
Śnił się jej jak zwykle ten sam okropny sen... a w zasadzie to nie był sen tylko samo wspomnienie.
"Bawiła się razem z pokojówkami na dworze gdy nie wiadomo kiedy była cała zadrapana, wokoło było pełno krwi, wszystkie opiekunki były martwe a ona podnosząc się z ziemi cała obolała ujrzała martwych rodziców"- obudziła się z krzykiem cała zalana potem. Złapała się za głowę i oparła na kolanach. Gdy się opanowała zauważyła różowowłosego chłopaka który siedząc naprzeciwko niej bacznie się jej przyglądał. Zaciągnęła kaptur jeszcze bardziej na oczy i podniosła się z ziemi. Chłopak nadal śledząc jej każdy ruch bacznie się jej przyglądał. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i rzuciła do jeszcze tlącego się ogniska.
Nigdy nie zostawiała po sobie niczego. Niczego ze sobą nie brała. To co było jej w danym momencie potrzebne kupowała a następnie po jednorazowym użyciu paliła. Żyła tak od 5 lat. Musiała się ukrywać i uciekać, nie mogła sobie pozwolić na zatrzymanie nawet najmniejszego bagażu który przeszkodził by jej w ucieczce albo walce.
Spojrzała znowu na różowowłosego i stanęła jak wryta. Nie wierzyła w to co widzi. Zajadał sobie ogień z ogniska. Tak po prostu sobie go jadł. Gdy skończył blondynka nadal gapiła się w niego ze zdziwieniem w oczach. W tym samym momencie chłopak wstał i podszedł na niebezpiecznie bliska odległość. Blondynka mimowolnie ustawiła się w pozycji obronnej. Na co chłopak rozbawionym głosem powiedział szeroko się uśmiechająć.
-Spokojnieeee. Nic cie przecież nie zrobię.-powiedział po czym zbliżył się znowy na co blondynka szybkim ruchem powaliła go na ziemię i najszybciej jak potrafiła wbiegła w las zostawiając różowowłosego za sobą.
Głupia dlaczego uciekasz?! myślała przez cały czas biegnąc przed siebie.
Nie zauważyła wielkiej dziury do której raptownie wpadła. Wstała z ziemi i złapała się za bolący bok. Poczuła ciepłą, kleistą ciecz, poczuła ten okropny zapach i spojrzała na ręce całe w krwi i automatycznie straciła przytomność.
Ciekawe czego się tak boją? pomyślała i jak na zawołanie tuż przed jej twarzą przeleciał chłopak z różowymi włosami i wbił się w ścianę budynku obok. Dziewczyna instynktownie spojrzała w przeciwną stronę i zauważyła kilkudziesięciu magów idących w ich stronę.
-Uciekaj stąd!-krzyknął do niej różowo włosy chłopak. Wstał i już chciał się rzucić na przeciwników gdy został uderzony w brzuch z pięści przez wysokiego białowłosego chłopaka, który wziął się nie wiadomo skąd. Spojrzał w kierunku zakapturzonej dziewczyny i powiedział z uśmiechem:
-Będzie dla ciebie lepiej gdy stąd szybko odejdziesz.
Na to dziewczyna tylko pogardliwie prychnęła czym owy chłopak bardzo się zdenerwował
-Ty mi grozisz?-spytała spokojnie ale i lekceważąco blondynka.
-Ja ci nie grożę. Ja cię tylko ostrzegam żebyś nie wchodziła nam w drogę.-odpowiedział już naprawdę zdenerwowany
-Cóż to wy stoicie mi na drodze- odpowiedziała i nim chłopak zdążył zauważyć że owa zakapturzona dziewczyna wyciągnęła w kierunku jego głowy nogę już odleciał na 5 metrów i wbił się w ścianę budynku na przeciwko i stracił przytomność. Spojrzała na resztę jego towarzyszy którzy teraz kipieli ze złości i patrzyli się na nią z rządzą mordu w oczach.
Ruszyli na nią wszyscy na raz. Ona spokojnie unikała ciosów i po pewnym czasie zatrzymała się 3 metry od całej tej grupy.
-Zabić ich!-wskazał na nią i na nieprzytomnego chłopaka białowłosy który już się podnosił z ziemi.
Niech to jest ich za dużo! Blondynka w mgnieniu oka złapała nieprzytomnego różowowłosego chłopaka i co sił w nogach uciekła przed kipiącym ze złości tłumem. Jezu ile ten chłopak waży?! Dziewczyna dobiegła do polany na której wcześniej odpoczywała i ułożyła chłopaka pod jednym z drzew a sama usiadła zmęczona obok i zamknęła oczy. Po kilku sekundach je otworzyła i przyjrzała się jeszcze nieprzytomnemu chłopakowi. Był naprawdę przystojny. Różowe kosmyki włosów opadły mu na czoło, wyraz twarzy miał spokojny ale wyglądał tak jakby miał zaraz się obudzić. I faktycznie zaczął odzyskiwać przytomność. Przestraszona blondynka z nie wiadomych dla siebie przyczyn zdzieliła chłopakowi w głowę powodując że spowrotem stracił przytomność
Głupiaaa! Po co żeś mu przyłożyła?! skarciła samą siebie w myślach. Wstała, otrzepała się z kurzu i rozpaliła ognisko, wyciągnęła koc z torby którą przed odpoczynkiem tutaj schowała w krzakach.
Było już bardzo późno, dziewczyna dorzuciła drewna do ogniska i usiadła wygodnie obok chłopaka którego wcześniej przykryła kocem i opatrzyła bo miał kilka zadrapań. Patrząc na niebo pełne gwiazd uśmiechnęła się pod nosem i zasnęła.
Śnił się jej jak zwykle ten sam okropny sen... a w zasadzie to nie był sen tylko samo wspomnienie.
"Bawiła się razem z pokojówkami na dworze gdy nie wiadomo kiedy była cała zadrapana, wokoło było pełno krwi, wszystkie opiekunki były martwe a ona podnosząc się z ziemi cała obolała ujrzała martwych rodziców"- obudziła się z krzykiem cała zalana potem. Złapała się za głowę i oparła na kolanach. Gdy się opanowała zauważyła różowowłosego chłopaka który siedząc naprzeciwko niej bacznie się jej przyglądał. Zaciągnęła kaptur jeszcze bardziej na oczy i podniosła się z ziemi. Chłopak nadal śledząc jej każdy ruch bacznie się jej przyglądał. Zebrała wszystkie swoje rzeczy i rzuciła do jeszcze tlącego się ogniska.
Nigdy nie zostawiała po sobie niczego. Niczego ze sobą nie brała. To co było jej w danym momencie potrzebne kupowała a następnie po jednorazowym użyciu paliła. Żyła tak od 5 lat. Musiała się ukrywać i uciekać, nie mogła sobie pozwolić na zatrzymanie nawet najmniejszego bagażu który przeszkodził by jej w ucieczce albo walce.
Spojrzała znowu na różowowłosego i stanęła jak wryta. Nie wierzyła w to co widzi. Zajadał sobie ogień z ogniska. Tak po prostu sobie go jadł. Gdy skończył blondynka nadal gapiła się w niego ze zdziwieniem w oczach. W tym samym momencie chłopak wstał i podszedł na niebezpiecznie bliska odległość. Blondynka mimowolnie ustawiła się w pozycji obronnej. Na co chłopak rozbawionym głosem powiedział szeroko się uśmiechająć.
-Spokojnieeee. Nic cie przecież nie zrobię.-powiedział po czym zbliżył się znowy na co blondynka szybkim ruchem powaliła go na ziemię i najszybciej jak potrafiła wbiegła w las zostawiając różowowłosego za sobą.
Głupia dlaczego uciekasz?! myślała przez cały czas biegnąc przed siebie.
Nie zauważyła wielkiej dziury do której raptownie wpadła. Wstała z ziemi i złapała się za bolący bok. Poczuła ciepłą, kleistą ciecz, poczuła ten okropny zapach i spojrzała na ręce całe w krwi i automatycznie straciła przytomność.
Prolog
(Od razu przepraszaaaaam za wszystkie błędy i za wszystko co wyda wam się dziwne.
Mam wielką prośbę. Jeżeli komuś coś się nie spodoba lub będzie miał jakieś uwagi niech śmiało pisze.)
Na polanie wśród kwiatów i wysokiej trawy leżała piękna, młoda dziewczyna. Czuła jak delikatny wietrzyk bawi się jej blond włosami i rozwiewa je na wszystkie strony. Uśmiechnęła się sama do siebie i swoimi oczami koloru czekolady spojrzała w teraz błękitne niebo. Miała bardzo dobry humor. Uwielbiała spokojne miejsca w których mogła odpocząć. I zapewne leżała by tak bardzo długo gdyby nie usłyszała donośnego krzyku, który wydobywał się zza lasu. Zrywając się na równe nogi w pośpiechu założyła długi czarny płaszcz i naciągnęła kaptur na głowę i w tym samym momencie już pędziła przez las w kierunku miasta z którego słychać było coraz głośniejsze krzyki.
Mam wielką prośbę. Jeżeli komuś coś się nie spodoba lub będzie miał jakieś uwagi niech śmiało pisze.)
Na polanie wśród kwiatów i wysokiej trawy leżała piękna, młoda dziewczyna. Czuła jak delikatny wietrzyk bawi się jej blond włosami i rozwiewa je na wszystkie strony. Uśmiechnęła się sama do siebie i swoimi oczami koloru czekolady spojrzała w teraz błękitne niebo. Miała bardzo dobry humor. Uwielbiała spokojne miejsca w których mogła odpocząć. I zapewne leżała by tak bardzo długo gdyby nie usłyszała donośnego krzyku, który wydobywał się zza lasu. Zrywając się na równe nogi w pośpiechu założyła długi czarny płaszcz i naciągnęła kaptur na głowę i w tym samym momencie już pędziła przez las w kierunku miasta z którego słychać było coraz głośniejsze krzyki.
Moi drodzy
Hej.
Zanim dodam rozdział jeszcze raz chciałabym
prosić o to abyście wyrażali śmiało swoje
opinie na temat mojego opowiadania.
Dzięki wam i waszym uwagą będę
miała możliwość poprawienia swoich
licznych umiejętności pisarskich.
Miłego czytania.
Endzi :*
Witam :*
Witam wszystkie Misiaczki odwiedzające mojego bloga ;p
(buziaczki:*)
A więc jestem Angela ale każdy mówi mi Endzi.
Jest to mój pierwszy blog więc proszę was ....
BĄDŹCIE WYROZUMIALI. ;P
Subskrybuj:
Posty (Atom)